Jutro miałem wyjść ze szpitala. Sasuke, po usłyszeniu, że straciłem pamięć, przestał mnie odwiedzać. Mama, leżała w domu, miała raka. To mnie załamało. Odwiedzał mnie Tata. Minato, bo mówiłem do niego po imieniu, zawsze przychodził z Itachim. Nigdy nie przepadałem, za starszym bratem Uchihy. Ponadto, wciąż byłem zły na młodszego, że się nie pojawił u mnie ani razu. Od razu było widać ogromne podobieństwo między mną a Namikaze. Dowiedziałem się, że pracuje w klubie dla homo. Moi znajomi, opowiadali mi o tych dziesięciu latach, których nie pamiętam. Czułem się źle, patrząc na ich szczęście. Byłem cholernie wściekły na samego siebie. Dziewczyny, na początku wypytywały o "mojego chłopaka" ale szybko kończyłem temat. Kiba, był z Gaarą. To akurat w ogóle mnie nie zdziwiło. Pogratulowałem im i życzyłem szczęścia. Doktor Hozuki, często był zmuszony ich wyganiać po zakończeniu godzin odwiedzin. Ja za to, szybko wtedy szedłem spać. Byłem zbyt zmęczony na cokolwiek. Na początku, miałem problemy ze snem, więc zaczęli podawać mi leki nasenne. Wczoraj je odstawili. Nie odczuwając jakoś specjalnie ich braku, położyłem się spać. Przez sen, często wydawało mi się, że ktoś w nocy przebywa przy mnie. Jakby pilnował. Wtedy, nie mogłem się wybudzić, powieki, stanowczo odmawiał podniesienia się. Dziś już tego problemu nie było. Powoli, żeby się nie wydać, że nie śpię, przewróciłem się na bok. Teraz byłem przodem do tajemniczej postaci. Poruszyła się ona nie spokojnie, ale została na swoim miejscu. Wyciągnąłem po woli rękę, jakby szukając czegoś. Po chwili napotykając, czyjąś dużą dłoń. Od razu splotłem nasze palce i mruknąłem, jakby przez sen. Ciche prychnięcie, przypominające stłumiony chichot, sprawiło, że pękłem. Otworzyłem oczy, a w ciemności sali, postać tego nie zauważyła. Chwilę, przyzwyczajałem się do mroku. Gdy moje oczy zaczęły "widzieć", z cichym sykiem wciągnąłem powietrze do płuc. Postać ruszyła do ucieczki, ale zatrzymana naszymi splecionymi dłońmi, przystanęła. Zapaliłem lampkę i spojrzałem na mojego tajemniczego stróża. Sasuke, patrzył na mnie, jego oczy były smutne, usta zaciśnięte w wąską kreskę, którą znałem z liceum. Zawsze tak robił, gdy nie był pewny danej sytuacji. Często robił to przy mnie.
-Witaj. - Powiedziałem spokojnie.
- Tak, witaj. - Odpowiedział mi tym swoim głosem.
Dopiero teraz zauważyłem, że Sasuke jest taki sam, jakim go znałem. Tylko starszy. Trochę wyższy i dużo bardziej umięśniony. Głos też taki miał. Taki sam, a jednak bardziej schrypnięty. Trochę grubszy i męski. Miał te same piękne, według mnie, oczy. Czarne migdały, w których potrafiłem utonąć, nie raz się na tym łapiąc. Ta sama fryzura, a jednak inna, Jakby dłuższa, zupełnie inaczej okalająca jego przystojną twarz. Miał bardziej wystające kości policzkowe. Mocniej zarysowaną szczękę. Był cholernie przystojny. Jednak smutek w jego oczach i zmęczenie, jakie od niego biło, przyćmiewało, to wszystko.
- Długo tak odwiedzasz mnie po nocach? - Zapytałem swobodnie.
- Od samego początku, nie sądziłem, że odstawią ci leki nasenne. - Przyznał powoli.
- Miałeś nadzieję, że się o tym nie dowiem? - Kolejne, pytanie.
- Nie, miałem nadzieję, że którejś nocy obudzisz się. Tak jak dzisiaj.
- Chciałeś ze mną porozmawiać?
- Kiedy przyjdzie na to czas. - Stwierdził spokojnie.
- A kiedy ten czas, według Ciebie, ma przyjść?
- Być może, właśnie nadszedł.
- Och... Wszyscy mi opowiadali, jak bardzo byłem szczęśliwy,
- Byłeś, w tamtym czasie miałeś wiele powodów do radości.
- Ciebie.
- Nie tylko. Odnalezienie Ojca, leczenie Kushiny, właśnie zaczęło działać. Ja przejąłem "Kopiującego Ninja". Rozstałeś się z Kibą, który zdradzał Cię z Gaarą. Pogodziliśmy się i kochaliśmy. Oboje, w końcu zaznaliśmy odrobine własnego szczęścia.
Słuchał go uważnie, wciąż nie mogąc pogodzić się z myślą, jak bardzo go zranił. Jak bardzo skrzywdził Sasuke, swoim stanem zdrowia, pomimo tego, że nie specjalnie. Jak wiele bólu i smutku mu sprawił, nie budząc się do tej pory. Ile bezsennych nocy, miał właśnie czarnowłosy. Słysząc, o tylu rzeczach, których nikt wcześniej mu nie wspomniał. Kiba nawet się nie zająknął o ich związku. Gaara, tak samo. Kakashi, nie wspomniał nawet raz, o zmianie właściciela klubu, w którym pracowałem. Matka, o swojej chorobie, mówiła praktycznie tylko to, co musiałem wiedzieć. Zero szczegółów. Co do Minato, w ogóle się nie zdziwił. Blondyn wspominał mu o tym raz czy dwa.
- Szczególnie Ciebie. - Powiedziałem cicho. Patrzył na mnie i na nasze dłonie. Wciąż splecione palce. Puścił moją dłoń, a ja nie przytrzymałem go. Nie miałem do tego prawa. On za to miał. Miał całkowite prawo, ostatecznie mnie zostawić. Podszedł do mnie i usiadł na moim łóżku. Zaraz przy moich nogach. Pogłaskał jedno z moich kolan i spojrzał na mnie. W jego oczach nie było już smutku. Była tylko nadzieja. Jego lewa dłoń splotła się ponownie z moją prawą. Prawa za to, powoli dotknęła mojego policzka.
- Ja tylko Cię kocham. - Stwierdził spokojnie i cicho. Miał przymknięte oczy.
Z moich oczy popłynęły łzy. Lekko go tym zaskoczyłem, ale nie wystraszyłem.
- Wciąż się mażesz w takich sytuacjach! - Zaśmiał się pogodnie, kciukiem ścierając moje łzy. Pocałował lekko moje czoło. Później nos. Oddzielnie każde oko i policzek. By na samym końcu połączyć nasze wargi. Ten pocałunek był jakby przysięgą. Namiętny i gorący. Pełen tęsknoty i uczuć. Gdy po dłuższej chwili oderwaliśmy się wreszcie od siebie, zacząłem się śmiać.
- Ja też, tylko Cię kocham! - Zawołałem, gdy po moich policzkach, znów popłynęły łzy. Tym razem, jednak to były łzy radości, miłości i tęsknoty. Przytuliłem się do Uchihy i wdychałem woń jego perfum.
- Co ty na to, żebym to ja Cię jutro odebrał?
- Chętnie. Powiedz mi tylko, wciąż mieszkam z mamą, w tym samym domku? - Zapytałem, nagle przypomniawszy sobie, że nikogo o to nie zapytałem.
- Tak, wciąż tam mieszkacie. Chyba, że chcesz, to możesz spędzić, te kilka dni po wyjściu ze szpitala, u mnie. - Rzucił wspaniałym pomysłem Sasuke.
- Sasuke? - Zapytałem cicho, coś sobie przypominając.
- Tak? Jak nie chcesz, to odwiozę Cię do domu. Wiem, że musisz sobie na razie wszytko poukładać.
- Nie! Ja bardzo chcę do Ciebie. Najlepiej w ogóle, nie odstępował bym Cię na krok. Tylko... Bo Doktor coś mi wspominał o moich obrażeniach... I pytał, a ja nie pamiętałem... Ja... Czy on... Rozmawiałeś z nim... No o tym... Czy my...
- Naruto, błagam! Po prostu zapytaj. Przecież wiesz, że odpowiem ci na wszystkie twoje pytania. - Powiedział spokojnie Sasu, gdy zacząłem się motać.
- Czy my uprawialiśmy seks, przed moim wypadkiem? - Rzuciłem od razu, bając się odpowiedzi jak cholera.
- Tak, dokładnie w nocy i rano w dzień wypadku. Mogę ci też powiedzieć, że ledwo przytomny, powtarzałeś, iż jestem jedynym z którym spałeś. Mam nadzieje, że to prawda, bo mogę być zły... - Zaśmiał się czarnowłosy. - Byłem pierwszym, z którym to ty byłeś na dole. - Sprecyzował, gdy patrzyłem na niego lekko nie dowierzając.
- Och... - Sapnąłem. No to już mogła być prawda. Zawsze po kryjomu marzyłem, o swoim pierwszym razie z Uchihą, no i sobie wymarzyłem. - No.. to... tego... Dobry był? Znaczy, ten nasz seks?
- Wspaniały, pomimo tego, że byliśmy pijani. Lekko, ale zawsze. Jeżeli mi nie dowierzasz, chętnie pokażę Ci, jak dobry może być nasz seks. Najlepiej, w moim domu, w moim łóżku, jak wyjdziesz ze szpitala. - Mruczał czarnooki, jakby do niego, ale i jakby do siebie.
- Czemu akurat u Ciebie? - Zapytałem, ciekaw tego co mi powie.
- Po pierwsze, to pierwszy raz kochaliśmy się u Ciebie. Po drugie, teraz chcę żeby to było u mnie. Po trzecie, chcę żebyś zamieszkał u mnie. Mam wiele nie wykorzystanej powierzchni i energii. Chętnie zużyję ją na nasze igraszki. - Jego wyjaśnienia, zdecydowanie wystarczyły, żebym się solidnie zarumienił.
- Dobrze. - Powiedziałem cicho.
- Dobrze? Co, dobrze? Że chcesz się ze mną kochać? Czy, że chętnie wykorzystamy przestrzeń mojego mieszkania?
- Chcę z Tobą zamieszkać.
Odpowiedziała mi cisza. A po chwili, tylko mocniejszy uścisk i śmiech. Śmiech Sasuke, którego do końca życia nie zapomnę. Jego pocałunki, na mojej twarzy...
-Witaj. - Powiedziałem spokojnie.
- Tak, witaj. - Odpowiedział mi tym swoim głosem.
Dopiero teraz zauważyłem, że Sasuke jest taki sam, jakim go znałem. Tylko starszy. Trochę wyższy i dużo bardziej umięśniony. Głos też taki miał. Taki sam, a jednak bardziej schrypnięty. Trochę grubszy i męski. Miał te same piękne, według mnie, oczy. Czarne migdały, w których potrafiłem utonąć, nie raz się na tym łapiąc. Ta sama fryzura, a jednak inna, Jakby dłuższa, zupełnie inaczej okalająca jego przystojną twarz. Miał bardziej wystające kości policzkowe. Mocniej zarysowaną szczękę. Był cholernie przystojny. Jednak smutek w jego oczach i zmęczenie, jakie od niego biło, przyćmiewało, to wszystko.
- Długo tak odwiedzasz mnie po nocach? - Zapytałem swobodnie.
- Od samego początku, nie sądziłem, że odstawią ci leki nasenne. - Przyznał powoli.
- Miałeś nadzieję, że się o tym nie dowiem? - Kolejne, pytanie.
- Nie, miałem nadzieję, że którejś nocy obudzisz się. Tak jak dzisiaj.
- Chciałeś ze mną porozmawiać?
- Kiedy przyjdzie na to czas. - Stwierdził spokojnie.
- A kiedy ten czas, według Ciebie, ma przyjść?
- Być może, właśnie nadszedł.
- Och... Wszyscy mi opowiadali, jak bardzo byłem szczęśliwy,
- Byłeś, w tamtym czasie miałeś wiele powodów do radości.
- Ciebie.
- Nie tylko. Odnalezienie Ojca, leczenie Kushiny, właśnie zaczęło działać. Ja przejąłem "Kopiującego Ninja". Rozstałeś się z Kibą, który zdradzał Cię z Gaarą. Pogodziliśmy się i kochaliśmy. Oboje, w końcu zaznaliśmy odrobine własnego szczęścia.
Słuchał go uważnie, wciąż nie mogąc pogodzić się z myślą, jak bardzo go zranił. Jak bardzo skrzywdził Sasuke, swoim stanem zdrowia, pomimo tego, że nie specjalnie. Jak wiele bólu i smutku mu sprawił, nie budząc się do tej pory. Ile bezsennych nocy, miał właśnie czarnowłosy. Słysząc, o tylu rzeczach, których nikt wcześniej mu nie wspomniał. Kiba nawet się nie zająknął o ich związku. Gaara, tak samo. Kakashi, nie wspomniał nawet raz, o zmianie właściciela klubu, w którym pracowałem. Matka, o swojej chorobie, mówiła praktycznie tylko to, co musiałem wiedzieć. Zero szczegółów. Co do Minato, w ogóle się nie zdziwił. Blondyn wspominał mu o tym raz czy dwa.
- Szczególnie Ciebie. - Powiedziałem cicho. Patrzył na mnie i na nasze dłonie. Wciąż splecione palce. Puścił moją dłoń, a ja nie przytrzymałem go. Nie miałem do tego prawa. On za to miał. Miał całkowite prawo, ostatecznie mnie zostawić. Podszedł do mnie i usiadł na moim łóżku. Zaraz przy moich nogach. Pogłaskał jedno z moich kolan i spojrzał na mnie. W jego oczach nie było już smutku. Była tylko nadzieja. Jego lewa dłoń splotła się ponownie z moją prawą. Prawa za to, powoli dotknęła mojego policzka.
- Ja tylko Cię kocham. - Stwierdził spokojnie i cicho. Miał przymknięte oczy.
Z moich oczy popłynęły łzy. Lekko go tym zaskoczyłem, ale nie wystraszyłem.
- Wciąż się mażesz w takich sytuacjach! - Zaśmiał się pogodnie, kciukiem ścierając moje łzy. Pocałował lekko moje czoło. Później nos. Oddzielnie każde oko i policzek. By na samym końcu połączyć nasze wargi. Ten pocałunek był jakby przysięgą. Namiętny i gorący. Pełen tęsknoty i uczuć. Gdy po dłuższej chwili oderwaliśmy się wreszcie od siebie, zacząłem się śmiać.
- Ja też, tylko Cię kocham! - Zawołałem, gdy po moich policzkach, znów popłynęły łzy. Tym razem, jednak to były łzy radości, miłości i tęsknoty. Przytuliłem się do Uchihy i wdychałem woń jego perfum.
- Co ty na to, żebym to ja Cię jutro odebrał?
- Chętnie. Powiedz mi tylko, wciąż mieszkam z mamą, w tym samym domku? - Zapytałem, nagle przypomniawszy sobie, że nikogo o to nie zapytałem.
- Tak, wciąż tam mieszkacie. Chyba, że chcesz, to możesz spędzić, te kilka dni po wyjściu ze szpitala, u mnie. - Rzucił wspaniałym pomysłem Sasuke.
- Sasuke? - Zapytałem cicho, coś sobie przypominając.
- Tak? Jak nie chcesz, to odwiozę Cię do domu. Wiem, że musisz sobie na razie wszytko poukładać.
- Nie! Ja bardzo chcę do Ciebie. Najlepiej w ogóle, nie odstępował bym Cię na krok. Tylko... Bo Doktor coś mi wspominał o moich obrażeniach... I pytał, a ja nie pamiętałem... Ja... Czy on... Rozmawiałeś z nim... No o tym... Czy my...
- Naruto, błagam! Po prostu zapytaj. Przecież wiesz, że odpowiem ci na wszystkie twoje pytania. - Powiedział spokojnie Sasu, gdy zacząłem się motać.
- Czy my uprawialiśmy seks, przed moim wypadkiem? - Rzuciłem od razu, bając się odpowiedzi jak cholera.
- Tak, dokładnie w nocy i rano w dzień wypadku. Mogę ci też powiedzieć, że ledwo przytomny, powtarzałeś, iż jestem jedynym z którym spałeś. Mam nadzieje, że to prawda, bo mogę być zły... - Zaśmiał się czarnowłosy. - Byłem pierwszym, z którym to ty byłeś na dole. - Sprecyzował, gdy patrzyłem na niego lekko nie dowierzając.
- Och... - Sapnąłem. No to już mogła być prawda. Zawsze po kryjomu marzyłem, o swoim pierwszym razie z Uchihą, no i sobie wymarzyłem. - No.. to... tego... Dobry był? Znaczy, ten nasz seks?
- Wspaniały, pomimo tego, że byliśmy pijani. Lekko, ale zawsze. Jeżeli mi nie dowierzasz, chętnie pokażę Ci, jak dobry może być nasz seks. Najlepiej, w moim domu, w moim łóżku, jak wyjdziesz ze szpitala. - Mruczał czarnooki, jakby do niego, ale i jakby do siebie.
- Czemu akurat u Ciebie? - Zapytałem, ciekaw tego co mi powie.
- Po pierwsze, to pierwszy raz kochaliśmy się u Ciebie. Po drugie, teraz chcę żeby to było u mnie. Po trzecie, chcę żebyś zamieszkał u mnie. Mam wiele nie wykorzystanej powierzchni i energii. Chętnie zużyję ją na nasze igraszki. - Jego wyjaśnienia, zdecydowanie wystarczyły, żebym się solidnie zarumienił.
- Dobrze. - Powiedziałem cicho.
- Dobrze? Co, dobrze? Że chcesz się ze mną kochać? Czy, że chętnie wykorzystamy przestrzeń mojego mieszkania?
- Chcę z Tobą zamieszkać.
Odpowiedziała mi cisza. A po chwili, tylko mocniejszy uścisk i śmiech. Śmiech Sasuke, którego do końca życia nie zapomnę. Jego pocałunki, na mojej twarzy...