wtorek, 6 sierpnia 2013

I

Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. Domyśliłem się, że to pewnie mój ojciec wrócił po nocce, u swojego "przyjaciela". Od dzisiaj, mam uczyć się w Konoshe. Wstałem i zauważyłem, że ktoś zagląda do mojego pokoju.

- Cześć, Synku! - Zawołał do mnie ojciec. - Już wstałeś? To dobrze. Za niedługo będziemy musieli wyjechać, tu masz wyprane ciuchy, do spakowania. - Powiedział, podając mi kilka ubrań. Kiwnąłem mu głową na znak zgody i wrzuciłem ja do mojej torby. Usłyszałem dźwięk mojego dzwonka, a mój tata, wyszedł z pokoju, przestraszony jego brzmieniem. Spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu i zauważyłem kto dzwoni.

- No hej, Kundlu! - Zawołałem, zanim zaczął. - Po cholerę tak wcześnie rano do mnie dzwonisz? - Zapytałem.

- Naru! Nie mów tak na mnie, bo pożałujesz! Dyrektorka z Konohy, zgodziła się na Akamaru! - Krzyknął, a mi zadźwięczało w uszach.

- No to zajebiście! - Zgodziłem się.

- No i Gaara się pyta czy jedziesz z nami, czy z Minato? - Zapytał ostrożnie.

- Mówiłem, żebyście nie mówili do niego po imieniu! - Wydarłem się do słuchawki, a Kiba zapiszczał po drugiej stronie. - Tak jadę z nim. - Powiedziałem zły i rozłączyłem się. Zamknąłem swoją torbę i zaniosłem ją do przedpokoju. Wróciłem do kuchni, usiadłem przy stole i zacząłem jeść śniadanie.

- Naruto? - Zapytał niepewnie mój ojciec.

- Tak?

- Czy nie masz nic przeciwko, mojej nowej pracy?

- Nie mogę mieć. Nie wiem co robisz, z kim pracujesz, gdzie i nad czym. Wiem tylko tyle, że jesteś detektywem. - Zaśmiałem się z przekąsem.

- Wczoraj rozmawiałem z dyrektorką, będę mógł Cię czasami zabierać ze szkoły.

- Zobaczysz jak będzie. Chciałbym móc normalnie się uczyć i uczęszczać na dodatkowe zajęcia. - Powiedziałem w końcu.

- Rozumiem. W porządku. Dokończ i jedziemy.
Do szkoły, jechaliśmy ponad godzinę. Gdy dotarliśmy na miejsce, na parkingu było już sporo samochodów. Gdy zaparkowaliśmy, zadzwonił telefon taty.

- Tak, tu Minato! - Zawołał do komórki. - Ah, to ty... - Nie miałem ochoty słyszeć tej rozmowy. Wysiadłem i podszedłem do bagażnika. Wyjąłem z niego swoją torbę i ruszyłem do wejścia, do internatu. Po chwili usłyszałem za sobą. - Naruto! Poczekaj! - Odwróciłem się i zobaczyłem mojego ojca, i jego cholerny uśmiech. Zachciało mi się wymiotować.

- Nie musisz! - Krzyknąłem. - Poradzę sobie sam. - Odwróciłem się i bez żadnego już słowa do niego, ruszyłem dalej w drogę. Przyglądał się naszej "rozmowie" jakiś chłopak, wysokości żyrafy. Minąłem go obojętnie, ze słuchawkami w uszach i ruszyłem do listy. Dostał mi się pokój 23 z jakimś Uchihą. Zajebiście... Po prostu, zajebiście. Kiba miał 7 z jakimś Narą, a Gaara 13 z Hyuugą. Nazwisko, mojego współlokatora, coś mi mówiło, ale nie mogłem sobie przypomnieć co. Wtedy ten wysoki chłopak podszedł i ustał za mną. Wiedziałem, że jako dużo niższy nawet mu nie przeszkadzam. Zabrałem kluczyk z numerem pokoju i już miałem do niego ruszyć, gdy ktoś złapał mnie za ramię.

- Ty jesteś Uzumaki, nie? Ten, co wygrał zawody pływackie w tamtym roku? - Zapytał mnie ten wielkolud.

- Tak. Uzumaki Naruto. To ja. - Zgodziłem się i popatrzyłem na niego obojętnie.

- Oglądałem te zawody. Świetnie pływasz. U nas też będziesz? - Zapytał.

- Ta... Jak będzie mi się chciało. - Odparłem, wyrwałem swoje ramie i ruszyłem do pokoju.

- Poczekaj! - Odwróciłem się do niego i zapytałem.

- Czego?!

- Jestem Sasuke! Będziemy mieszkać w jednym pokoju. - Spojrzałem na niego i szczęka mi opadła.

- Na to się cieszę! - Powiedziałem sarkastycznie. - Weź swój klucz i idziemy. Chcę się już rozpakować i poczekać na kumpli. - Mówiłem nawet się do niego nie odwracając.

- Aha... - Chyba jasno dałem mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę, więc dalszą drogę do ostatniego pokoju na tym piętrze, przeszliśmy w ciszy. Gdy otworzyłem drzwi, okazało się, że pokój jest duży i przestronny. Dwa łóżka, dwa biurka i dwie szafki. Jedna szafa. Normalnie. Łazienka, do każdego pokoju. Dziękowałem za to bogu. Położyłem swoją torbą na łóżku, które już sobie wybrałem i zacząłem chować swoje rzeczy do szafy. Sasuke, też tak zrobił.

Gdy byliśmy już rozpakowani. Wyjąłem z kieszeni fajki i odpaliłem sobie jednego, kładąc się na swoim łóżku. Spojrzałem na Uchihę, który dziwnie mi się przyglądał. Wyciągnąłem do niego paczkę i chciałem poczęstować, gdy dosłownie rzucił się na mnie. Wyrwał mi paczkę, szluga z ust i usiadł na mnie, przytrzymując mi ręce.

- Ej! Kurwa! Co jest?! - Zapytałem zdezorientowany. Spojrzałem w jego oczy i widziałem w nich coś jakby złość pomieszaną z zaciekawieniem. Pochylił się nade mną i przybliżył twarz do mojego ucha.

- W tym pokoju, nie będziesz palić. Przy mnie, nie będziesz palić. W szkole, nie będziesz palić. Jeżeli dalej będziesz palić, to spotka Cię kara, z mojej strony. - Przez moje ciało, przeszedł dreszcz. Pierwszy raz w życiu, czułem jak po moim ciele, rozchodzi się ciepło. Jego zachrypnięty od dymu głos, był wspaniały. Tak cholernie seksowny.

- Kara?! - Powiedziałem do niego. Brzmiało to raczej jak mruczenie, ale cóż.

- Tak, kara. Bardzo złowroga i bolesna. - Mówił, napierając na moje krocze. Gdy jego twarz zbliżała się do mojej, chyba nieświadomie puścił moje ręce. Mocno go odepchnąłem, przez co wylądował na podłodze. Zerwałem się z łóżka i podszedłem do niego. Złapałem za przód koszuli i podciągnąłem bliżej siebie, do góry.

- Jeszcze jedna taka akcja, to obudzisz się ze swoim penisem w ustach. I możesz być tego pewny. - Szepnąłem do niego, złowrogo. Tak, jak to miałem w zwyczaju. Moje oczy stały się zimne i zamknięte. Wtedy, do pokoju wpadło dwóch chłopaków i trzy dziewczyny. Widząc scenę, wręcz komiczną. Jak dużo mniejszy i smuklejszy chłopak, okłada tego dużego i silnego. Puściłem Uchihę i zabrałem z łóżka swoje szlugi. Zgromiłem ich zimnym i groźnym wzrokiem, po czym wyszedłem, jakby nigdy nic. Trzaskając za sobą drzwiami.

Wyszedłem przed budynek i skierowałem się na parking. Usiadłem na pierwszej, lepszej ławce i odpaliłem szluga. Zaciągnąłem się mocno i poczułem, jak moje mięśnie się rozluźniają. Normalnie, to nie palę. Tylko w dni, kiedy jestem ostro wkurwiony. Pamiętam, że od incydentu, jak byłem zły, to wszyscy już to widzieli. Moje włosy sterczały jeszcze bardziej niż zwykle. Moje oczy z błękitnych, robiły się metaliczne. Mój radosny uśmiech znikał, a pojawiał się szyderczy, pełen kpiny. Już po chwili, papieros się skończył. Gdy byłem w połowie drugiego, zadzwonił mój telefon. Nie patrząc, kto dzwoni, odebrałem. By już po pierwszych pięciu sekundach, tego pożałować.

- Naru?! Gdzie jesteś?! Byliśmy u Ciebie w pokoju, ale było tam jakieś zebranie nadętych czubków. - Gdy nie usłyszała odpowiedzi, wstrzymała oddech. - Naru? Czy ty palisz?! - Zapytała ostrożnie Temari. Usłyszałem jak kilka osób przy niej, wstrzymuje oddech. - Powiesz nam, gdzie jesteś, czy mamy dać Ci spokój?! - Dla niej, jasne jak słońce było, że gdy jestem zły. Najlepiej nie mieć ze mną do czynienia.

- Bądźcie u Kiby jak można, a jak nie to wyślij esa gdzie będziecie. Za jakiś czas, powinno mi przejść. Mam do ciebie prośbę, Tema. - Powiedziałem już łagodniejszym głosem. - Kup mi fajki. Dwie paczki, jak najmocniejszych. Kasę oddam Ci, jak do was dojdę. - Powiedziałem i rozłączyłem się. 

Wypaliłem drugiego papierosa do końca i już miałem odpalać trzeciego, gdy usłyszałem za sobą czyjś oddech. Westchnąłem i odwróciłem się. Widok osoby, którą ujrzałem, przestraszył mnie, aż tak, że krzyknąłem i spadłem z ławeczki. Za mną stała, moja babcia...

- Papierosy, tak?! Dwie paczki?! Ja ci kurwa dam! - Krzyknęła i zaczęła mnie gonić. Uciekałem. Krzyczałem. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Do pokoju. Wbiegłem do budynku i od razu pognałem do mojego pokoju. Wpadłem do niego i zatrzasnąłem drzwi. Wszyscy w nim obecni spojrzeli na mnie zaskoczeni.

- Mnie tu nie ma, jasne?! - Spojrzałem po nich. Zgarnąłem pierwszego chłopaka z brzegu i wepchnąłem go do łazienki. Zauważyłem, że był o długich włosach i opasce na czole. 

- Jakby ktoś walił do drzwi, to krzyczysz, że zajęte, a później wychodzisz. Jak domyśli się, że tu jestem to po mnie... - Szepnąłem już do siebie. Odwróciłem się do niego tyłem i myślałem, czy uda mi się wyjść oknem, jednak okazało się, że lepiej nie.

Nagle poczułem, czyjeś ręce na moich biodrach. Ten czubek, przyciągnął mnie, do swojego krocza. Zaśmiałem się i odwróciłem przodem do niego. Złapałem za długie włosy i pociągnąłem w dół. Syknął z bólu i zaczął cicho prosić o puszczenie, tych jego włosów. Zrobiłem to, jednak nie pozwoliłem mu wstać. Pochyliłem się nad nim i szepnąłem.

- Jeszcze jedna, taka akcja i pożałujesz. Może i wyglądam niegroźnie, jednak bronić się umiem. - Sapnął tylko i wyjęczał, jakieś przeprosiny. Odsunąłem się. Wyjrzałem przez okno, Tsu stała przed szkołą i z kimś rozmawiała.

Odetchnąłem spokojny i pozwoliłem mu wstać. Wyrzuciłem z łazienki, a sam położyłem się na moim łóżku. Przyjaciele Sasuke, patrzyli na mnie, jak na potwora. Chłopak, który był ze mną w WC, chyba naprawdę czuł się skrzywdzony. Nawet nie wiedział, przez co ja przeszedłem, przez właśnie takich jak on...

Po kilku minutach, znowu zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Ojciec. Nosz, Kurwa! Akurat teraz... Pewnie babcia, zadzwoniła do niego i powiedziała, że palę. Chcąc, nie chcąc odebrałem.

- Słucham? - Zapytałem, głosem wypranym z emocji. Odpowiedział mi za to, ten pełen wzburzenia i zdenerwowania.

- Naruto?! Czy to prawda, że palisz?! - Dosłownie, wydarł się w słuchawkę.

- Po pierwsze! To nie krzycz mi w słuchawkę! Mam doskonały słuch, Tato! Po drugie! Tak, palę! Od roku, dla twojej wiadomości. Właśnie dlatego, prosiłem Cię o większą kasę, niż wcześniej! Po trzecie! Jakoś wcześniej, nie interesowało Cię, co robię i z kim. Więc z łaski swojej, teraz, też się nie interesuj. - Powiedziałem spokojnie, jednak z naciskiem na punkty. Kończąc swoją wypowiedź, po prostu się rozłączyłem i wyłączyłem telefon, całkowicie. Nie minęło jednak wiele, jak do mojego pokoju, wparował Gaara, drąc ryja, jak to jestem złym synem.

- Naruto! Kurwa, człowieku! Ja wiem, że mogłeś być zły, ale żeby doprowadzać, własnego ojca do płaczu?! - Krzyczał, nie przejmując się, obecnością nieznanych nam ludzi.

- Zamknij się. - Powiedziałem cicho. Bolała mnie głowa i potrzebowałem nikotyny. Dużo nikotyny. - Gówno mnie obchodzi, czy się popłakał, czy nie! Jak ja swoje przetrwałem, to on powinien przetrwać, nieznośnego syna! - Powiedziałem, spokojnie, bez żadnych nie potrzebnych uczuć. Gdy no Sabaku, wcale się nie zamknął i pierdolił nade mną kilka minut, swoje morały. Po prostu, nie wytrzymałem. Zerwałem się z łóżka i przycisnąłem go do ściany, dusząc. - Powiedziałem, żebyś się zamknął?! Tak czy Nie?! Byłem zły! Wiedziałeś o tym! Teraz, jestem wściekły! Co z tym zrobisz?! Dalej, będziesz pierdolił te swoje umoralniające regułki, zapożyczone od szkolnego psychologa?! - Nagle poczułem, jak ktoś z tyłu mnie odciąga. Gdy tylko moje ręce, zostały odciągnięte, od szyi sinego już czerwonowłosego, zauważyłem przy nim tego chłopaka, który był ze mną w łazience. Złapał mojego przyjaciela i wyszedł z nim na korytarz. Zanim jednak drzwi się za nim zamknęły, wbiegła przez nie moja paczka. Tenten i Tem, cofnęły się do jej nieprzytomnego brata. Kiba za to, dobiegł do mnie i od razu wiedział co się dzieje, a co będzie się działo za chwilę.

- Puśćcie go! - Krzyknął do tego, kto mnie trzymał. - Wy nie wiecie, kim jest Naru! - To, miało ich chyba zniechęcić, a tak to tylko pogorszyło sprawę. Uścisk na moich ramionach, wzmocnił się. - Naru to Kyuubi! Tak, ten Kyuubi! Szef grupy Bijuu! Proszę, puśćcie go! - Krzyczał, tłumacząc im ich błąd. - Za nim będzie za późno! - Już było. Zerwałem się, udało mi wyswobodzić się, jednym szarpnięciem. Zacisnąłem dłoń w pięść i już miałem sprzedać komuś, prawego sierpowego, go ktoś mnie przytulił. Zauważyłem tylko, różowe włosy, koło swojej twarzy.

- Spokojnie. Chcieliśmy Cię tylko uspokoić. Nikt nie chciał Ci niczego zrobić. Spokojnie... - Jej cichy szept, ukoił lekko moje serce. Poczułem, błogość i to, że opadam na podłogę...

Narracja Kiby

Pierwszy raz, wystraszyłem się aż tak bardzo. Wiedziałem, że od czasu incydentu w naszej poprzedniej szkole, Naruto, jest bardzo agresywny. Nie żebym mu się dziwił, jednak zmiana w jego zachowaniu, była kolosalna. Po prawie roku, od tego zdarzenia, większość z nas, jego przyjaciół, straciła nadzieję na powrót starego Naru. Widząc, jak jakiś wysoki chłopak, wynosi z jego pokoju, nieprzytomnego Gaarę, wystraszyliśmy się nie na żarty. Jednak, widok w środku, totalnie przytłoczył. Bałem się wtedy, że Naru, naprawdę kogoś w końcu zabije. Znowu... Jak wtedy, w szatni... Jednak, znając Naruto, od tylu lat, nigdy nie powiedziałbym, że uspokoi go, ta różowo włosa dziewczyna. W momencie, w którym przytuliła się do naszego blondynka, myślałem, że podpisała cyrograf z diabłem. A mimo to, On nic nie zrobił. Później, tak jak zawsze, zemdlał. Czarnowłosy chłopak, który go trzymał na początku, od razu go złapał i przeniósł na łóżko. Podbiegłem do niego i usiadłem tak, by mieć jego głowę na swoich kolanach. Wiedziałem, że dzięki temu, będzie dłużej spał.

- Przepraszam za niego. On się zmienił, normalnie, nigdy by się tak nie zachowywał... - Próbowałem go bronić. Jednak, dziewczyna, która go wtedy przytuliła, przerwała mi gestem dłoni.

- Wiem, dlaczego on się tak zachowuje. Jeżeli jest to dla Ciebie ciężki temat, to nie mów. Później im wszystko wytłumaczę, tak by mogli doskonale zrozumieć. - Wytłumaczyła, a mi szczęka opadła.

- Skąd? Jak? Przecież dyrektor, wszystko zataił! Wszystko! Nawet nauczyciele nic nie wiedzieli! Wiec, dlaczego ty wiesz?! - Zawołałem przestraszony. Jej przyjaciele, przypatrywali się nam, wodząc ciekawskim wzrokiem, ode mnie do niej.

- Tsunade-sama, jest moją chrzestną. Wyznała mi prawdę o Naruto, gdy dowiedziała się, że będzie się u nas uczył. Powiedział mi, jak go uspokoić i co robić gdy stanie się agresywny, bardziej niż zwykle. Opowiedzieć za ciebie, czy ty to zrobisz? - Zapytała. Mówiła spokojnie, pewnym siebie głosem. Naprawdę przypominała Babcię Uzumakiego.

- Opowiem. - Powiedziałem i wziąłem głęboki wdech. - Byliście kiedyś na zawodach pływackich, w których on brał udział? - Zapytałem zebranych. Gdy ku mojemu zdziwieniu, wszyscy kiwnęli głowami na potwierdzenie, mówiłem dalej. - Więc wiecie, jakie Naru ma ciało. Wspaniałe, ciało urodzonego pływaka. Umięśnione, a mimo to sprężyste i bardzo smukłe. Nasza bestyjka, bo tak na niego wołaliśmy, od zawsze kochała pływać. W wodzie, czuł się pewnie jak nikt. Nigdy nie trenował dla czasu. Zawsze, pływał tylko dla samego pływania. Pamiętacie, jak w połowie listopada, media huczały o śmiertelnym wypadku w naszej szkole? - Po raz kolejny, tylko skinięcia głową. - Więc, to wcale nie był wypadek. Naruto, wtedy zabił naszego trenera. - W pokoju zapanowała cisza, jakiej nikt nie mógł zakłócić. Do pokoju wszedł Gaara, a na jego szyi były ślady duszenia. Szedł tylko dzięki temu, że ten chłopak obok go trzymał.

- Ten skurwiel, molestował Naru. Ostatnie co powiedział, to to, że on po prostu nie chciał by takie piękne ciało się zmarnowało. - Powiedział no Sabaku.

- Na szczęście, zanim doszło do najgorszego, Uzumakiemu, udało się obronić. Ze skutkiem śmiertelnym dla tego kutasa. Udało mu się, złapać jakiś szklany puchar i rozbić go na głowie, tej szui. Trener zmarł, a my znaleźliśmy Naruto w kącie szatni, w środku nocy, całego zapłakanego i co najgorsze, w krwi tamtego. Szukaliśmy go, ponieważ jego tata sie martwił. Pomyśleliśmy, że tak jak wiele razy wcześniej, zakradł się na szkolny basen, by popływać w nocy. Jednak to co tam znaleźliśmy, pamiętamy do dziś dzień...