niedziela, 18 sierpnia 2013

III

Budząc się, usłyszałem szum wody. Uspokoiłem się, dzięki niemu. Zawsze uspokajał mnie dźwięk lecącej wody lub jej szum. Sama woda była dla mnie, czymś w rodzaju ostoi spokoju, miejscem gdzie mogłem być wolny. Zorientowałem się, że leże w łóżku, swoim w moim pokoju. Byłem w samych bokserkach i bolała mnie głowa. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć, w słychany, w ten kojący szum, zapomniałem o bólu głowy. Praktycznie już odpływałem, gdy ten wspaniały dźwięk ucichł. Po chwili usłyszałem szczęk zamka i zobaczyłem mojego współlokatora, w samym ręczniku. Musiałem przyznać, że jego ciało było idealne. Wysoki, umięśniony, przystojny, ciemnowłosy. Przydługie na bokach twarzy włosy i grzywka, przyklejały się do niej. Uwydatniając kości szczęki, które tak bardzo kochałem. Ciacho!

- Już się obudziłeś? - Zapytał mnie, z troską w głosie. - Trochę nas przestraszyłeś tym omdleniem ale najważniejsze, żeby nic ci nie było. - Aż przymknąłem oczy. Jego głos... Był tak samo wspaniały, jak szum wody. Zwłaszcza z tą nutką, troski i lekkiego zmartwienia. Westchnąłem. Nie otwierałem oczu, aż do momentu, gdy poczułem czyjąś dłoń na moim czole. Szeroko otwarte i wpatrzone w jego, grafitowe tęczówki. - Nie ruszaj się. Proszę... - Odgarnął moją grzywkę i przyłożył brodę do mojego czoła. Wystające jabłko Adama, nade mną i jego wyciągnięta, doskonale wyeksponowana szyja, tak bardzo kusiły, by je całować, by ssać je i pieścić językiem. By móc usłyszeć jęki i ten wspaniały głos. - Gorączki nie masz, ale na wszelki wypadek, nie kąp się w zimnej wodzie. Jeżeli chcesz wziąć prysznic, to Cię zaniosę. Boję się, że mógłbyś znowu stracić przytomność. - I znowu to. Jego głos, tak blisko. Nieświadomie wygiąłem się w łuk, przymknąłem oczy i przygryzłem dolną wargę. By powstrzymać kolejne westchnienie. - Naruto... - Cichy szept przy moim uchu, tak bardzo seksowny głos. Nie mogłem się powstrzymać, cichy jęk rozkoszy wyrwał mi się z ust, które zakryłem dłońmi. Dreszcz, mówiący, jak bardzo chcę więcej, przechodził po moim ciele, doprowadzając na skraj przepaści i próbując zepchnąć. - Proszę... - Kolejny jęk. - Nie rób przy mnie tak cholernie seksownej miny, nie pokazuj, jak bardzo twoje ciało domaga się pieszczot... - To zdanie, na chwile, mnie zmroziło. - Jestem tylko człowiekiem... Nie wiem, czy będę potrafił się powstrzymać... - Chrypka, której dostał, jeszcze wzmocniła moje doznania, a jego usta muskające moje ucho przy każdym ruchu, doprowadzały do granic możliwości. Wiedziałem, że muszę się powstrzymać, jednak coś mówiło mi, że albo dziś, albo już nigdy. 

- Ja... ja... proszę... zanieś mnie do łazienki... - Ledwo, udało mi się powstrzymać. - Chcę wziąć prysznic... - Gdy poczułem jego dłonie, na moim rozpalonym ciele, nie udało mi się powstrzymać jęku rozkoszy. A on świadomy tego, wziął mnie na ręce. Złapał za biodra i przyciągnął do siebie, złapałem się jego szyi, a twarz schowałem w jej zagłębieniu, nogi oplotłem dookoła jego pasa. Każdy krok, powodował, że ocieraliśmy się o siebie, że nasze odczucia były jeszcze bardziej wzmagane. - Mogę... Zostać... sam..? - Mój głos, stawał się mruczeniem. Zapytałem, gdy postawił mnie w łazience. Puścił mnie, ale nie odsuwał się. Zbliżył twarz do mojej. Praktycznie, jego usta dotykały mojego ucha. 

- Drzwi, zostawię otwarte. Bym mógł w razie czego wejść, gdybyś znów zemdlał. - Ta cholerna chrypka, w jego głosie, która doprowadzała mnie do stanu, w którym oddałbym mu się, tylko z jej powodu. Brzmiała przy moim uchu. - Przyniosę Ci rzeczy, tylko powiedz, gdzie leżą w twojej torbie. - Tak bardzo kusił mnie, ten jego wspaniały głos. 

- W kieszonce z boku. Błękitne bokserki i czarna koszulka. To moja piżama. - Wyszeptałem, bo nie byłem pewny czy mój głos nie zadrży, gdy spróbuje powiedzieć to normalnie. 

- Wykąp się, a ja Ci je zaraz przyniosę. Dzisiaj, możesz użyć mojego szamponu i żelu. - Ten zachrypnięty szept, pieścił moje ucho, po raz kolejny kusząc. 

- Dziękuję... - Gdy drzwi, zamknęły się za nim, spojrzałem na moje krocze, gdzie bardzo widocznie było moje podniecenie. Zdjąłem bokserki i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i poczułem spokój ogarniający moje ciało. Emocje opadły i uspokoiły się, drzwi otworzyły się, widziałem jak na szafce zostawiam moje ciuchy, i ręcznik. 

- Tylko nie kąp się w zimnej wodzie! - Zawołał do mnie i wyszedł. Uspokojony już, jakoś po piętnastu minutach, wyszedłem. Moja piżama, mogłem wybrać inną. Za duża koszulka i bokserki, bardziej pasują dziewczynom niż facetom. Sasuke, leżał na swoim łóżku i czytał jakąś książkę, miał na sobie tylko bieliznę. Przyglądając mu się, zapomniałem o swoim postanowieniu i uśmiechnąłem się do niego, na co odpowiedział mi tym samym. - Chodźmy już spać, jutro zaczyna się szkoła. Chciałbym Cię gdzieś zabrać, zgadzasz sie? Nie wiem czy wiesz, ale już jutro zaczynają się dodatkowe zajęcia sportowe. Mam nadzieję, że będziesz pływać. - Mówiąc wstał i podszedł do mnie. Szczerze? Jego wzrost, lekko mnie przerażał ale spojrzenie pełne troski i zmartwienia, łagodziło jego postać. 

- A opowiesz mi o trenerze? Szczerze, to od śmierci mojego byłego trenera, boję się ich. - Powiedziałem, chowając twarz za przydługą grzywką. Wtedy, poczułem na policzku czyjąś dłoń, po chwili, siedziałem na jego łóżku, wpatrując się w moje dłonie w jego. Przyglądałem się, jak splata nasze palce i przygląda mi się zmartwiony. 

- Kiba, powiedział nam prawdę. - To jedno zdanie, zniszczyło mój dobry humor. Chciałem zejść z jego łóżka, wyjść, zapalić, uspokoić się. Złapał on mnie jednak i przyciągnął do swojej piersi. Oplótł tymi wielkimi ramionami i przytulił. Oparł głowę na mojej i moje nogi przytrzymał swoimi. - To nie powód, żebyś uciekał. - Jego głos był spokojny. - Zadam Ci jedno pytanie. - Gdy kiwnąłem głową, wziął głęboki oddech i zapytał. - Czy od tamtego dnia, płakałeś przy kimś? - Troszkę mnie zaskoczył. Zaprzeczyłem tylko ruchami głowy. - To najwyższy czas. Dopóki tego nie zrobisz, to sobie z tym do końca nie poradzisz. - Byłem zdezorientowany jego słowami, ale wiedziałem, że mówi prawdę. Spojrzałem na niego i nie wiem dlaczego ale też zapytałem. 

- A czy ty, też przeżyłeś coś podobnego? - Mój głos był cichy i spokojny. 

- Nie. Myślę, że przeżyłem coś innego. - Na chwilę zamilkł. - Widziałem jak włamywacz, na moich oczach, morduje moją matkę. Miałem wtedy sześć lat. - Ta wiadomość wstrząsnęła mną bardziej, niż to co stało się rok temu w tej szatni. 

- Ale poradziłeś sobie z tym? - Zapytałem. 

- Tak. Brat mi pomógł. Byłem podobny do Ciebie. Agresywny, zamknięty w sobie i przestałem się uśmiechać. Któregoś dnia, złapał mnie, tak jak ja ciebie i powiedział dokładnie te same słowa. Po tym jak się wypłakałem, potrafiłem poradzić sobie i zapomnieć, by móc pamiętać tylko te dobry chwile. - W tym momencie, po moich policzkach spłynęły łzy. Płakałem w jego pierś, a on mnie przytulał, by po jakimś czasie okryć swoją kołdrą i położyć przy sobie, pozwolić zasnąć, spać spokojnie. Pierwszą noc, od tego wydarzenia...

Zasnęliśmy, razem. To była pierwsza noc, od października, kiedy nie miałem koszmarów w nocy... Myślę, że to dzięki Sasuke... Całą noc, przytulał mnie i gładził po plecach... Uspokajał, tak wolnymi i lekkimi ruchami... Gdy obudziłem się w nocy, leżałem na jego klatce piersiowej, a Sasuke, przytulał mnie do siebie, lewą ręką. Chciałem zobaczyć, która jest godzina, jednak najpierw  skusiłem się, zerknąć na niego... Czarnowłosy, miał zamknięte oczy i spokojnie sobie spał. Uśmiechnąłem się, na widok delikatnego uśmiechu, jaki widniał na jego twarzy. Zegarek na biurku Uchihy, pokazywał trzecią, więc położyłem się z powrotem spać. Układając wygodnie głowę na jego klatce i oplatając ręką w pasie, by szybciej zasnąć.

Kolejna pobudka... Tym razem jeszcze milsza... Słodko sobie spałem, dopóki nie poczułem jak ktoś całuje moje czoło... WTF?! o.O Nie dając poznać, że się obudziłem, czekałem na jakąś kontynuację... Na szczęście ona nie nastała. No dobra! Nie szczęście! Po chwili, Sasu odgarnął mi część grzywki z oczu i czułem, jakby mi sie przyglądał.

- Taki delikatny... Taki piękny... Taki słodki... Po mimo tego, jaki agresywny... Niebezpieczny... Żebyś tylko wiedział, jak szybko można się w tobie zakochać... A będzie to już prawie rok. Kocham Cię, od tych pamiętnych zawodów w tamtym roku... A nawet nie wiesz kim jestem... Pewnie, nawet mnie nie lubisz... Mam tylko jedno marzenie, móc zostać twoim przyjacielem... Nie pragnę byś był mój... Chcę tylko opiekować sie tobą... Móc troszczyć się o Ciebie, w każdym momencie...  Być twoim wsparciem, w ciężkich chwilach...

Słuchałem tego jak urzeczony... Chłopak, który był, jak dla mnie, idealny, wyznał mi miłość... Ciemnowłosy, ciemnooki, wysoki... Mój ukochany typ... Piękne ciało i na dodatek  zajebisty charakter... Moje marzenia powoli zaczynają się spełniać... Gdy poczułem jego usta na swoich, nie odsunąłem się. Pragnąłem tego, mimo, iż nie przyznałbym się. Był to tylko lekki całus, po którym udałem, że się obudziłem.

- Sasuke? - Spojrzałem na niego "zaskoczony". - Co ty?

- Przepraszam, Naruto... Ja, nie chciałem... - Chyba miał zamiar się tłumaczyć, więc mu przerwałem.

- Jesteś gejem? - Zapytałem prosto z mostu.

- Tak. A ty? - Widziałem błysk w jego oczach...

- Chyba raczej! Mam do Ciebie interes! - Powiedziałem po prostu.

- Jaki? - Widziałem, jak cholernie bardzo, był tym podekscytowany.

- Przez mój cholerny wygląd, lecą na mnie te cholerne baby i większość facetów... Chcę zapytać, czy możesz udawać, że jesteśmy razem, żeby oni sie ode mnie od jebali. - Powiedziałem na jednym wdechu.

- Mogę... - Powiedział po chwilowym zastanowieniu. - Ale mam warunek. - Powiedział spokojnie.

- Jaki? - Zapytałem. Chodź byłem już pewien, co nim będzie.

- Będziesz mój, do czasu, aż sobie kogoś znajdziesz. - Poinformował mnie.

- Twój?! W jakim stopniu. - Zapytałem, nie powiem, myślałem, że będzie mu chodzić o co innego.

- Po prostu mój. Nie będziemy udawać, tylko normalnie być ze sobą. Robić to, co każda normalna para. - Mówiąc, wzruszył ramionami, jakby wyjaśniał najprostszą rzecz na świecie.

- Robić to, co każda normalna para? Czyli, tak dokładnie? I nawet jeśli, nie bylibyśmy normalną parą... - Odpowiedziałem mu. tak szczerze, to nawet mnie to cieszyło, tylko chciałem wiedzieć, czego on może ode mnie chcieć.

- No np. przytulać się, całować, rozmawiać, spędzać razem czas, takie rzeczy... I nie masz racji, to że obaj jesteśmy chłopcami, wcale nie czyni nas jakąś dziwną lub nietypową parą. - Powiedział do mnie spokojnie. Właściwie, to wyglądaliśmy na pewno dziwnie... Po pierwsze, leżałem na Sasuke. Po drugie, w jego łóżku. Po trzecie, wtuleni w siebie. Po czwarte, on w samych bokserkach a ja w mojej "piżamie". Na dodatek, rozmawiający o nas, jako para... Jedno wielkie "WTF?!".

- Czyli po prostu zaczniemy być ze sobą? - Zapytałem, lekko zaskoczony jego propozycją.

- Tak, więc będę Cię bronić i opiekować się Tobą. Dzięki temu, nie będziesz musiał udawać, kogoś kim nie jesteś. - Powiedział do mnie, poważnie spoglądając mi głęboko w oczy. Jego natarczywy i pewny siebie wzrok, przeszywający mnie, doprowadził moje policzki o rumieńce. Schyliłem lekko głowę by je ukryć, jednak Uchiha, szybko ją podniósł i po raz kolejny mnie pocałował. To nie był pocałunek jak tamten, ten był pełen zachłannego pożądania i namiętny, tak bardzo, że gdybym nie leżał, to bym pewnie się przewrócił z wrażenia.

Całowałem się po raz pierwszy w życiu, mój chłopak, BOŻE jak to dziwnie brzmi!, doskonale chyba zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ czułem, jak jego uśmiech podczas pocałunku, robi się coraz większy. Gdy się od siebie oderwaliśmy, Sasu zaśmiał się i dał mi kolejnego buziaka. Tym  razem krótkiego i bardzo słodkiego.

- Naru? - Zapytał mnie, gdy znowu spuściłem głowę, by ukryć, pokaźnych rozmiarów rumieńce. - Mogę tak na Ciebie mówić, prawda?

- Jasne. Draniu. - Uśmiechnąłem się do niego, gdy tylko spojrzałem w jego roześmiane oczy. - Mogę tak na Ciebie mówić?

- Chyba tak, ale wolałbym kochanie... - Powiedział i przybrał smutną minkę, która od razu mnie urzekła.

- Dobrze, Kochanie. - Powiedziałem do niego, posyłając mój najsłodszy uśmiech.

- Lisku, wybieram się biegać, za kilka minut. - Powiedział do mnie, a nazywając mnie Liskiem, osłodził troszkę tą wypowiedź.

- Mówisz, że muszę z Ciebie zejść, żebyś mógł się przygotować? - Zapytałem, podnosząc się lekko na rękach.

- Tak mówię. - Odpowiedział mi i znowu przyciągnął do pocałunku. Już po chwili, to Sasuke leżał na mnie. Dalej się całując, zmienił on nasza pozycję i spowodował, że teraz leżałem pod nim, mając ograniczony zakres ruchów. Położył on jedną rękę na moim biodrze, a drugą oparł się o łóżko, żeby nie zgnieść mnie swoim ciężarem. Podobało mi się to. Bycie uległym, ale nie do końca. W momencie, w którym zaczęło brakować mi tchu, oderwaliśmy się od siebie. - Wszystko powoli, Lisku. Mamy mnóstwo czasu, na naukę i całą resztę. - Zaśmiał się po raz kolejny i zszedł z łóżka. Zniknął na chwilę z jakimiś ciuchami w łazience, po czym wyszedł już w nich. Pożegnał się ze mną jeszcze kolejnym pocałunkiem i wyszedł z naszego pokoju.

Sam też wyczłapałem się z łóżka, chodź na pewno mniej chętnie i o wiele wolniej niż mój chłopak. Ubrałem się w kąpielówki, spakowałem do torby ręcznik, czepek, okulary i wrzuciłem na siebie, moje ulubione czarne dresy. Już po chwili, szedłem korytarzem internatu, kierując się na basen.

Dojście tam, zajęło mi około dziesięciu minut. Wszedłem do szatni i zostawiłem moje rzeczy w szafce o numerze 23. Znałem trenera, który trenował pływaków z Konohy. Umino Iruka, był uważany za najlepszego trenera pływackiego w Japonii. Trzykrotny mistrz świata, który rok w rok, bił rekordy, które sam ustanawiał. Jak byłem młodszy, podziwiałem go, chciałem go poznać i móc szkolić się u niego. Teraz moje marzenia z dzieciństwa, spełnią się... Zgarnąłem okulary i czepek, po czym wszedłem na basen. <Nie wiedziałam jak to napisać... T.T> Zauważyłem, że już ktoś w nim pływa. Przy wodzie na krzesełku, siedział Umino-san. Chyba mierzył czas temu pływakowi.

Szczerze? To nie był to rewelacyjny wynik... Spodziewałem się kogoś szybszego, zwłaszcza po kapitanie drużyny pływackiej Konohy... Suigetsu? Jak dobrze pamiętam to, tak ma on na imię. W tamtym roku, przegrał ze mną z kretesem. Może troszkę się polepszył, może. Jednak w porównaniu ze mną, w formie, to wolny jest jak żółw. W sumie, to ciekawe ile zajmie mi powrót do formy lub podniesienie jej niż tamta. Chciałem pobić mój rekord na dwieście. Sensei, od razu wyłapał, że ktoś się pojawiał. Machnął na mnie ręką i zawołał.

- Podejdź do mnie, za nim wejdziesz do wody. - Miał bardzo miły głos. Przybierając na twarzy obojętność, podszedłem do niego. - Jesteś Uzumaki, tak?

- Hai. - Mruknąłem niechętnie.

- Współczuje wypadku z trenerem. Musiałeś bardzo przeżyć, śmierć kogoś takiego jak ulubiony trener. - Powiedział do mnie ze szczerym współczuciem. Nie mogłem się powstrzymać. Roześmiałem się na cały głos. Spojrzał on na mnie zdziwiony.

- Przepraszam, ale tej szui Kabuto, nigdy nie żałowałem. Nie znaczył dla mnie nic. Przyznam, że bardzo ucieszyła mnie jego śmierć. - Powiedziałem głośno i spokojnie. Spoglądał na mnie zdziwiony i lekko przestraszony.

- Kiedy miałeś ostatni trening? - Zapytał, zmieniając temat.

- W październiku, w dzień śmierci, tego łacha. - Odpowiedziałem, bez zająknięcia.

- To może przepłyniesz się z Sui'em, na czas. Zobaczymy, jak bardzo spadła twoja forma, a ja zobaczę, jaki trening będzie dla Ciebie najlepszy. - Mówił patrząc na pływającego chłopaka. - Jaki był twój najlepszy czas, wtedy?

- Dwie minuty, dziesięć. Stylem dowolnym. To mój rekord. - Powiedziałem normalnie. Iruka-sensei, patrzył na mnie oniemiały.

- Toż Ci mało do rekordu świata brakuje, jak na tak młodego pływaka. - Wymówił jakby sam do siebie, ostatnie zdanie. - Jaki rodzaj treningu, miałeś z Kabuto?

- Żaden. Ja nie miałem treningów. Po prostu pływałem dla frajdy, nawet nie przejmując sie czasem. Przychodziłem na basen, kiedy chciałem i ile chciałem pływałem. Na tym polegały moje ćwiczenia. - Spokojnie, odpowiadałem na jego dziwne pytania.

- Boże... To prawie jak cud... Bez treningów... Bez ćwiczeń... Nie na czas... Dla frajdy... Taka czasówka... Nawet mnie by się to nie udało... - Mówił coraz ciszej z kolejnymi zdaniami. Po chwili Hozuki, skończył. Wyszedł do nas i spojrzał na oniemiałego trenera.

- Czy coś się stało trenerze? - Zapytał zdziwiony. - Cześć Naruto, miło Cię tu zobaczyć. - Podał mi rękę.

- Cześć Sui. Ciebie również dobrze widzieć, nawet zauważyłem poprawę w twoim pływaniu. - Powiedziałem miło do kolegi.

- Dzięki, to miłe słyszeć takie słowa. Zwłaszcza od byłego rywala. Bałem się, że nie będziesz chciał pływać z nami, jednak widzę, że nie ma w tym żadnego problemu? - Zapytał.

- Jak widzisz, nie ma. - Odpowiedziałem i posłałem mu uspokajający uśmiech. - Nawet mnie to cieszy.

- Dobra chłopacy! Jak tylko Sui, chwilę odpocznie, będziecie się ścigać. Tylko proszę, byś tym razem Naruto, przejmował się czasem. Może akurat, do tej pory, pojawi się reszta tych obiboków. - Zaśmiał się pod koniec.

- Może wszyscy moglibyśmy się ścigać? Bo z tego co wiem, to jest nas sześciu, tylu ile torów. Czterech od was i dwóch od nas. Zobaczymy w ten sposób, kto do czego. Każdy swoim ulubionym stylem popłynie i zobaczymy, komu najlepiej będzie to szło. - Zaproponowałem, przez co spojrzeli na mnie zdziwieni.

- W sumie... - Zastanawiał się przez chwilę trener. - Masz rację, to będzie dobre rozwiązanie.

Po około dwudziestu minutach, na basen wszedł Haru-chan, mój kolega z drużyny w starej szkole.

- Haru-chan! - Krzyknąłem i machnąłem do niego, żeby podszedł do nas. Nie zdążył do nas dojść, a przyszli też Mako-chan i Rei-chan, których znaliśmy z gimnazjum. Na samym końcu, pojawił się Sai. Tego, to ja nigdy nie lubiłem. Taka zboczona menda, coś typu Kabuto... < Free mym natchnieniem... :3> Trener wytłumaczył im mój pomysł i wszyscy ustawiliśmy się na odpowiednich torach. Ja na 1, Haru-chan na 2, Sui na 3, Mako-chan na 4, Sai na 5 i Rei-chan na ostatnim, 6. - Mam płynąć na czas? - Zawołałem do trenera ze śmiechem. Moi koledzy spojrzeli na mnie przerażeni i już mieli zacząć strajkować, gdy trener zawołał.

- Ustawić się! Gotowi? Ruszacie na trzy! Jeden! Dwa! I trzy!!! - Odbiłem się mocno, jak nigdy i doskonale wpadłem do wody... To będzie mój wyścig...