niedziela, 22 września 2013

V

- Ustawić się! Gotowi? Ruszacie na trzy! Jeden! Dwa! I trzy! - Odbiłem się mocno, jak nigdy i wpadłem do wody... To będzie mój wyścig. Razem z Rinem i Haru, wysunęliśmy się na prowadzenie. Wiedziałem, że Haru-chan, zacznie przyśpieszać przed metą, a Rin właśnie wtedy zwolni. Płynąłem więc, na przodzie, nie zwalniając ani na moment. Dopłynęliśmy do ściany, odbiliśmy się i ruszyłem do przodu. Zdobywając większą przewagę, niż sam się spodziewałem, wygrałem. Jednak dla mnie, nie było to żadne zaskoczenie.

Wyszedłem z wody i zobaczyłem zaskoczonego trenera, Karin, Sasuke i Temari. Czekaj! Wróć! Karin?! Nosz, Kurwa mać! Czemu ona?! Zaskoczeni moim wyczynem Sasu i Tema, podbiegli do mnie od razu, nie zwracając uwagi na moją cholerną Kuzynkę... 

- Naru! Lisku, to było wspaniałe! - Powiedział do mnie, mój chłopak, gdy tylko podeszli bliżej. Przyciągnął do siebie i pocałował w policzek. Usłyszałem dźwięk aparatu i zobaczyłem błysk flesza. Odwróciłem się do członka mojej rodziny i posłałem jej spojrzenie, którym mógłbym zabijać. 

- Skasuj je, albo jutro obudzisz sie z głową Sui'a oberżniętą w swoim łóżku rano. - Mój lodowaty głos rozszedł się po sali. Słyszałem jak Suigetsu, wciąga powietrze w płuca ze świstem, jak Karin krztusi się własną śliną i chłopcy gwiżdżą obwieszczając wyrok śmierci, który zapadł na Karin. 

- Już usuwam! - Krzyknęła i pokazała mi, jak je usuwa. 

- Widzisz? Jak chcesz to potrafisz! - Zaśmiałem się do niej jak do małego pieska i spojrzałem na mojego Sasuke. 

- Naru... - Wymruczał w moją szyję. - Czemu nie zaczniesz polegać też na mnie? 

- Przepraszam, Kochanie... - Powiedziałem zawstydzony, spuszczając głowę w dół, by grzywką zakryć twarz. - Chyba jeszcze nie do końca się do tego przyzwyczaiłem... - Wyjąkałem kulawo, na co Uchiha zaśmiał się cicho i przytulił mnie mocniej. 

- Postaram się, żebyś pamiętał o tym. Dobrze? - Zapytał mnie z błyskiem w oku. A ja roześmiałem się na myśl, jak on może się o to postarać... 

- Mam nadzieję... 

- Naruto?! Dlaczego Uchiha cię obejmuje?! - Krzyknął Sai, który dopiero teraz przestał rozmawiać o wynikach z trenerem. 

- Bo jest moim chłopakiem? - Zapytałem go, jak skończonego debila. 

- Ale jak to?! - Zapytał jakby nie dowierzając.

- Tak normalnie. Zapytał się mnie czy chcę z nim być, a ja sie zgodziłem. Tak to się stało. - Moja cierpliwość do tego matoła, zaczynała się kończyć. 

- Sasuke, czy to prawda? - Zapytał wyraźnie zła czerwonowłosa. 

- Tak, a co? - Odpowiedział jej, jakby nic go ona nie obchodziła. 

- Kolejny delikatny pływaczek, którego chcesz wyruchać, tak? - Zapytała ze śmiechem. Czułem, że kłamie. 

- A co zazdrosna jesteś, że to mnie będzie ruchał, a nie Ciebie? - Zapytałem ją, tak zjadliwym tonem, że aż spojrzała na mnie po raz kolejny przestraszona. 

- Oczywiście, że nie! - Zawołała. Mruknęła coś jeszcze pod nosem. Usłyszałem, że mówi o mojej matce. 

- Powtórz to. Tylko głośniej. - To nie była prośba, ani nie był to rozkaz. Jednak ona wyczuła w moim głosie niemą groźbę, zwiastującą jej by miała się na baczności. 

- Powiedziałam, że nie. - Odpowiedziała.

- Chodziło mi o to, co powiedziałaś później. - Odpowiedziałem jej. 

- Później nic nie powiedziałam. - Broniła się, jak tylko umiała. 

- Karin, doskonale wiesz, że mój słuch nigdy mnie nie myli. Więc albo sama to powtórzysz, albo ja ci w tym pomogę. - Ostrzegłem ją, głosem oznaczającym koniec zabawy w kotka i myszkę. 

- Powiedziałam... Że nie dziwię się cioci... że się ciebie bała... gdy zaczynałeś się denerwować... - Powiedziała kulawo. 

- A przez kogo zazwyczaj się denerwowałem?! - Krzyknąłem do niej, już wściekły. 

- A skąd ja mam wiedzieć?! - Ona też zaczeła krzyczeć. 

- A powinnaś! Wiesz z kim ja się cały czas biłem?! - Zapytałem ją, podchodząc do niej bliżej. - Z twoimi klientami, Kurwo! Ty przeklęta dziwko! Moi rodzice Cię adoptowali! Pomogli, gdy wujek i ciocia umarli w wypadku! Dawali Ci na wszystko! Na ciuszki, kosmetyki, każdą zachciankę! A ty śmiałaś się jeszcze sprzedawać?! Ty chora zdziro!!! Oni Cię kochali jak swoją córkę, a ty im takie rzeczy za plecami wyprawiałaś?! Obciągałaś taty kolegom z pracy! Przez Ciebie, musieliśmy przenieść się do innego miasta! Przez Ciebie, mama się zabiła, po tym jak się o tobie dowiedziała!!! Nie mogła pojąć, jak jej chrześnica, mogła stać się prostytutką! A ty dalej udawałaś, mimo że wszyscy wiedzieliśmy! Ty dalej grałaś! Ty przeklęta KURWO!!! - Krzyczałem, podchodząc do niej jeszcze bliżej. Gdy podszedłem wystarczająco blisko szepnąłem tylko do niej, cichutkim szeptem. - Zniszczyłaś moją rodzinę. Zabiłaś moją matkę, mojego ojca zmieniłaś w zimnego dupka, a mnie w potwora, którego się teraz boisz. Obwiniaj się, do końca życia! Bo to ty, pogrążyłaś klan Uzumakich... - Powiedziawszy to, odszedłem od niej. Kierując się wprost w ramiona Sasuke. Jednak usłyszałem jej słodki głosik, tuż za moim plecami... 

- Myślisz, że kiedykolwiek tego żałowałam?! Nie rozśmieszaj mnie. Twoja matka, była taką samą kurwą jak ja. Twój ojciec, to zwykły pedał, który daje sie wyruchać każdemu chętnemu, a ty idziesz bardzo szybko w jego ślady. Widać to po twoim stosunku do Sasuke. Jak ktoś ma dużego chuja, to od razu pędzisz żeby Cię wyruchał. Jesteś większą kurwą ode mnie... Panie przywódco Bijuu. Najwyższy Kuramo! - Jej śmiech, przeszył moje ciało niczym piorun. Odwróciłem się i bez wyrazu na twarzy, złapałem ją za szyję. Zaczęła się dusić. Gdy podnosiłem ja do góry, aż do momentu, w którym skręciłem jej kark... Przyjemny dźwięk chrupnięcia, uspokajał moją udręczoną duszę... Słyszałem, jak przez mgłę. Jakbym był w wodzie...

Temari coś krzyczała... Sasuke chyba złapał mnie i odciągnął od ciała tej mendy... Ktoś sprawdzał, czy słuch ich nie mylił... Później, zobaczyłem tylko twarz Sasuke...

- Dlaczego? Dlaczego ją zabiłeś?! - Krzyczał do mnie wyraźnie przestraszony. Widziałem, jak trener dzwoni po pogotowie, a Suigetsu próbuje ratować to kurwisko... Nic z tego, ona już nie żyje. Nawet nie myślałem, że ta myśl, tak bardzo mnie ucieszy. A jednak. Cieszyła mnie niezmiernie. Przykro mi Kochany... Chyba zakochałem się w Tobie za późno... Pomyślałem, patrząc na Uchihę, w którego oczach pojawiły się łzy rozpaczy... On wiedział. Wiedział, że nie ma już czegoś takiego, jak nasza wspólna przyszłość... Mnie też to bolało. Bardziej, niż cieszyła mnie śmierć tej dziwki. 

- Przepraszam Sasuke... - Wyszeptałem, wtulając sie w jego pierś... - Tak bardzo Cię przepraszam... - Z mojego oka, spłynęła samotna łza. - Zniszczyłem naszą przyszłość... W szale bólu i żalu, zatraciłem się, na ten jeden zgubny moment... - Mój głos, drżał... Tak bardzo, bolała mnie świadomość, że nie będę mógł z nim być... - Proszę cię, jednak o jedno. - Szepnąłem mu do ucha. - Jeżeli, ktoś będzie Ci zagrażał, zgłoś się do Gaary. On mnie poinformuje, zorganizuje nasze spotkanie. On jest Shukaku. Pierwszym, z dziewięciu. Pamiętaj o tym. W razie niebezpieczeństwa, Bijuu, pomogą Ci... Bądź tego pewny, kochany... - Kończąc to zdanie, odsunąłem się od niego i skierowałem się do wyjścia. Puściłem tylko sygnał, do mojego szofera. Wyszedłem przed szkołę i przebiegłem przez drogę. Sekundę za mną przejechała ciężarówka, która uniemożliwiła mojemu ukochanemu, zobaczyć co się ze mną dzieje. Czekała tam na mnie czarna limuzyna. Wsiadłem do niej i zobaczyłem mojego zastępce. Hachibi. - Ruszamy do kryjówki. Później Ci wszystko wytłumaczę. Na razie, muszę jak najszybciej zniknąć. Skontaktuj się z Gaarą. Mam dla niego zadanie. Długo terminowe, tak jak lubi...

Zniknąłem w kilka minut. Moje rzeczy z akademika, zabrała Matatabi. te z domu, zabrał Isobu. Son Goku, zajął się moim dokumentami i wyjazdem z Tokio. Chomei, zmieniła mój wygląd tak, że sam bym siebie nie poznał. Łącznie z kolorem włosów i oczu. Byłem zupełnie innym człowiekiem, w kilka godzin. Nasza baza główna, w moim rodzinnym mieście. Czekała na nas. Okinawa, takie piękne miejsce. Strzeżona, chroniona bardziej niż budynki rządowe. Nasza ostoja spokoju i dom zarazem, przywitała nas, z otwartymi ramionami. Byliśmy tam wszyscy. Nawet Gaara, pojawił się na zebraniu, kilka dni po moim morderstwie. 

- Dziękuję wam wszystkim, za tak szybkie przybycie. Chciałbym też na początku, przeprosić za problemy, które ostatnio sprawiłem. Jednak, jednego możecie być pewni. Od teraz, nasza organizacja, rozszerza horyzonty. Jako, że tylko Gaara aktualnie musi się jeszcze uczyć, co pomaga mu w dodatku w jego zadaniu. Każdy z was, dostanie swój rejon i w nim będzie wykonywać zadania. Od jutra możecie rekrutować nowych członków, jednak każdego będę chciał osobiście sprawdzić. Będą nazywać sie demonami. Pamiętajcie o tym. Kiedyś, nadejdzie czas, w którym z podniesioną głową, będziemy mogli wyjść na ulicę i ogłosić. To my jesteśmy Bijuu. To nas obawiacie sie tak bardzo...

Kilka lat później...

Siedziałem w mojej limuzynie, czekając, aż mój podwładny przybędzie, z nowym zakładnikiem. Gdy drzwi z mojej lewej strony, otworzyły się, usadowiłem się wygodniej i czekałem aż wsiądą, by dać znak kierowcy, aby ruszał. 
- Proszę usiąść, pani Uchiha. Czekaliśmy na panią. - Powiedział mój podwładny i zaśmiał się szyderczo, na co kobieta się wzdrygnęła. - Mamy nadzieję, że nasze warunki pani odpowiadają. Jesteśmy najlepsi w naszej branży. Mniej my nadzieję, że nasze atrakcje przypadną pani do gustu. - Jego zimny, rozbawiony i pozbawiony współczucia głos, przyprawił ją o gęsią skórkę. Biedna kobieta. - Mamy w ofercie gwałty, pobicia, tortury fizyczne, jak i psychiczne. Chodź myślę, że pani najbardziej spodobają się oferty łączone. Najlepiej oferta premium! - Zawołał lekko, jakby podekscytowany, tymi perspektywami. - Brutalny gwałt, połączony z najlepszymi torturami psychicznymi, jakimi dysponujemy, ponadto...

- Zamilcz, zanim każę uciąć Ci język. - Przerwałem mu, ostrym i pewnym siebie rozkazem. Byłem zły, że musiałem ujawnić swoją obecność, jednak jego gadanina była nie do zniesienia, mimo iż bardzo skuteczna. Ponieważ zastraszała on porwanego lub porwaną, zanim jeszcze zaczną się przesłuchania czy tortury. A jest to czymś, co bardzo ułatwia nam później pracę. Shukaku, jest mistrzem w zastraszaniu. Mimo średnich rozmiarów, potrafił być bardziej przerażający od wściekłego niedźwiedzia Grizzly. - Później, wyciągnę od Ciebie konsekwencję. - Ostrzegłem go złowieszczo, śmiejąc się. Widziałem, jak panią Uchihę, przechodzą zimne dreszcze, a włoski na ciele, zaczynają się unosić. Tak... Mój głos, ton i sposób wypowiadania się, są o wiele bardziej przerażające od Gaary. Wszyscy o tym wiedzieli. Każdy członek organizacji, wiedział, że nie rzucam słów na wiatr. Zawsze spełniam swoje obietnice. - Obiecuję Ci to. - Wypowiedziałem martwym tonem. Siedzący naprzeciwko mnie czerwonowłosy, zaczął się pocić. Co od razu wyczuła kobieta, siedząca koło niego. Wiedziała, że jeżeli jej porywacz boi się mnie, to ona tym bardziej powinna. Widać, że ma łeb na karku. Chwilę później, zaczeła się trząść. Po kolejnej minucie martwej ciszy, osunęła się bezwładnie na mojego dawnego przyjaciela. - No i zemdlała. - Ogłosiłem śmiejąc się rozbawiony. No Sabaku, patrzył na mnie przerażony. - Nie bój się, nie będzie żadnych konsekwencji. Tym razem... Miałem na celu, tylko ją przestraszyć, żeby szybko zemdlała. 

- Naruto... Ty mnie kiedyś wykończysz... 

- Ty lepiej pamiętaj, żeby nikomu o tym nie wspominać, bo dopiero wtedy, wyciągnę z Ciebie konsekwencję. - Ostrzegłem go, na co tylko głośno przełknął ślinę. 

Kilka godzin później...

- Panno Uchiha, nie ładnie zasypiać w samochodzie z obcymi... - Powiedziałem do wybudzającej się kobiety. Siedziałem w rogu pokoju, najciemniejszym jego koncie. W wygodnym fotelu i z drinkiem w dłoni. Dla mnie, to było jak wczasy. Których nie miałem od tamtego dnia... - Powinna pani być bardziej uważna. W końcu, ktoś mógł panią porwać! - Leżała przede mną, goła na stole, specjalnie stworzonym do gwałtów... Nie miała nawet cienia szansy, na zobaczenie mojej twarzy. Słyszała tylko mój zimny, jak marmurowe nagrobki, głos. Drżała. Z zimna i ze strachu. Widziałem, jak nieregularnie oddycha, słyszałem, jak jej serce, bije w zastraszającym tempie... Reagowała poprawnie. - Dobrze, że to byłem ja i mój podwładny, świętej pamięci... Niech spoczywa w pokoju. *Na dnie tej przepaści...* - Powiedziałem niby szeptem, niby sam do siebie...-  Bo inaczej mogłaby się pani stać straszna krzywda! - Specjalnie, powiedziałem, że Gaara już nie żyje, żeby dodatkowo ją wystraszyć... - A teraz, porozmawiajmy, o pani premier... 

- Nie powiem nic, na temat Hinaty! - Odpowiedziała od razu. 

- Och... Sądziłem, że tak pani powie. Właściwie bardzo mnie to cieszy... Dzięki pani zaciętości, będę mógł zobaczyć na własne oczy, jak moi chłopcy, wyciągają informację, od tak zgrabnych i ładniutkich pań... - Było to szczerą prawdą. Panna Uchiha, była wysoką, szczupłą i lekko umięśnioną kobietą. O długich nogach i włosach, oraz ich nietypowym, co ważniejsze, naturalnym kolorem! - Nawet pani nie wie, jak bardzo mnie tym ucieszyła. Szkoda mi tylko pani męża. W sumie, to chyba nie jego wina, że ma taką żonę... - Zacisnęła mocno szczękę, widziałem, jak bardzo zdenerwowała się moim docinkiem na temat jej mężulka i tego, jaką jest żoną. Wszystko działo się, tak jak powinno. - Ciekawi mnie, ile będzie on wstanie za panią zapłacić. Oczywiście, oddamy panią w jednym kawałku... - Słyszałem i widziałem, jak odetchnęła z ulgą. - fizycznym,  oczywiście! Bo po takich torturach, jakie panią czekają, to nikt później nie jest w stanie żyć i funkcjonować normalnie... - Zaczęła płakać. Widziałem lśniące łzy w jej oczach, a później na policzkach. Słyszałem urywny szloch i to ogromne załamanie, w jej oczach. Pełnych bólu, żalu i złości, prawdopodobnie do samej siebie... - Doskonale! - Zawołałem pełen entuzjazmu, chorej i niepohamowanej radości. - Wspaniale pani zagrała! - Zacząłem klaskać w dłonie. Leżąca przede mną kobieta, była zdezorientowana, przerażona i kompletnie zaskoczona, moimi słowami. - Och... Przepraszam. Jeszcze pani tego nie wyjaśniłem. Widzi pani, przed panią, za szybą, zrobioną z weneckiego lustra, jest kamera. Nagrywała ona, pani rekcje od samego przebudzenia. Teraz, moi najlepsi informatycy, tak przerobią ten film, że stanie się on najnormalniejszym, krótkim filmikiem porno i puszczą go do internetu. Zostanie on opublikowany w każdej przeglądarce i na każdym portalu, na którym będzie to możliwe. Stanie się pani, prawdziwą gwiazdą! Gratuluję, serdecznie! Oczywiście, mnie, jako wspaniałemu reżyserowi, też się troszkę z tego sukcesu należy. Jednak tym razem, ucieszy mnie tylko rozgłos, jaki zdobędzie moje dzieło. On sam w sobie, będzie dla mnie najwspanialszą reklamą. Mniej my nadzieję, że pański mąż, też będzie z pani dumny...