wtorek, 27 sierpnia 2013

IV

Zaraz koniec wakacji... Nie chcę!!! ;[ W niedzielę, 31 sierpnia pojawią się ogłoszenia, o przyszłości bloga. Osoby zainteresowane, serdecznie zapraszam, do przeczytania ich.

-------------------------------------------------------------------

Spojrzałem na Naru i zobaczyłem jego wzrok, pożerający moje ciało.

- Już się obudziłeś? - Zapytałem go, z troską w głosie. - Trochę nas przestraszyłeś tym omdleniem ale najważniejsze, żeby nic ci nie było. - Blondyn, przymknął oczy, a jego mina wyrażała błogi spokój. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że w taki sposób, zareagował na mój głos.Gdy westchną, poczułem rozkoszne mrowienie. Nie otwierał ich, co troszkę mnie zmartwiło. Postanowiłem zobaczyć, czy niema czasem gorączki. Przyłożyłem mu dłoń do czoła i chciałem wyczuć temperaturę. Dopiero teraz, Naruto, otworzył oczy. Jego błękitne oczka, wpatrywały się intensywnie w moje. - Nie ruszaj się. Proszę... - Odgarnąłem jego grzywkę i przyłożyłem brodę do niego. Musiałem chwilę skupić się tylko na jego temperaturze. Nie miał gorączki, bardzo mnie to cieszy. - Gorączki nie masz, ale na wszelki wypadek, nie kąp się w zimnej wodzie. Jeżeli chcesz wziąć prysznic, to Cię zaniosę. Boję się, że mógłbyś znowu stracić przytomność. -Już miałem się podnieść, gdy Naru wygiął się w łuk, przygryzł dolną wargę i przymknął oczy. Pokazywał, jak bardzo chce pieszczot. Okazywał, jak bardzo ich teraz pragnie...  Wiedziałem, że powstrzymuje kolejne jęki, mało brakowało, a wziąłbym go teraz. - Naruto... - Wyszeptałem przy jego uchu, bojąc się, że jeżeli ujrzę jeszcze więcej takiego Naruto, to nie będę w stanie się powstrzymać. Zanim zdążył zasłonić dłońmi usta, wyrwał się z nich, pełen rozkoszy jęk, który podniecał mnie tak bardzo. Czułem, jak przechodzą go dreszcze, pragną więcej, tak jak ja. - Proszę... - Kolejny jęk. - Nie rób przy mnie tak cholernie seksownej miny, nie pokazuj, jak bardzo twoje ciało domaga się pieszczot... - Wypowiedziałem, siłując się z własnym sobą, by nie zgwałcić go tu i teraz... - Jestem tylko człowiekiem... Nie wiem, czy będę potrafił się powstrzymać... - Na dodatek dostałem chrypki, przez całe nagromadzone we mnie podniecenie, a powodowała ona u mojego kolegi, jeszcze żywsze reakcje. Wiedziałem, że muszę się powstrzymać, jednak coś mówiło mi, że albo dziś, albo już nigdy. 

- Ja... ja... proszę... zanieś mnie do łazienki... - Ledwo, usłyszałem jego rozanielony głos. Na początku, myślałem, że prosi o więcej, później jednak nadeszła kolejna część zdania. - Chcę wziąć prysznic... - Gdy moje dłonie, dotknęły jego rozpalonego ciała, miałem ochotę nigdy więcej go nie puszczać. Kolejny, pełen rozkoszy jęk, mało nie zwalił mnie z nóg. Świadomy, tego jak bardzo jesteśmy podnieceni, wziąłem go na ręce. Złapałem za biodra i przyciągnąłem do siebie. Od razu, oplótł on moją szyję rękami, a nogami mój pas. Każdy krok, powodował, że ocieraliśmy się o siebie, że nasze odczucia były jeszcze bardziej wzmagane. - Mogę... Zostać... sam..? - Jego głos, stawał się mruczeniem. Zadał mi to chyba pytanie, gdy postawiłem go już w łazience. Puściłem go, ale nie odsunąłem się. Zbliżyłem twarz do jego. Moje usta, dotykały jego ucha. 

- Drzwi, zostawię otwarte. Bym mógł w razie czego wejść, gdybyś znów zemdlał. - Ta cholerna chrypka, w moim głosie, która doprowadzała go do stanu, w którym oddałby mi się, tylko z jej powodu. I mimo prób, nie mogłem się jej pozbyć. - Przyniosę Ci rzeczy, tylko powiedz, gdzie leżą w twojej torbie. 

- W kieszonce z boku. Błękitne bokserki i czarna koszulka. To moja piżama. - Wyszeptał, ale jego głos nie był zbyt pewny siebie.

- Wykąp się, a ja Ci je zaraz przyniosę. Dzisiaj, możesz użyć mojego szamponu i żelu. - Tym zachrypniętym szeptem, pieściłem jego ucho, po raz kolejny kusząc. 

- Dziękuję... - Gdy zamknąłem drzwi, spojrzałem na moje krocze, na szczęście mi nie stanął. Podszedłem do jego torby i otworzyłem boczną kieszonkę. Znalazłem to, o co prosił i wróciłem z powrotem do łazienki. Na szafce, położyłem jego piżamę i ręcznik.

- Tylko nie kąp się w zimnej wodzie! - Zawołałem do Naruto i wyszedłem. Blondynek, jakoś po piętnastu minutach wyszedł z łazienki. Przyznam, że w takiej piżamie, wygląda bardzo uroczo. Za duża koszulka i bokserki, bardziej pasują dziewczynom niż facetom, ale jemu dodawało to uroku. Byłem w samej bieliźnie, leżałem na swoim łóżku i czytałem książkę. Gdy posłał mi szczery, delikatny i słodki uśmiech, w połączeniu z dużymi rumieńcami, spowodowanymi zawstydzeniem. Naprawdę, zrobiło mi się gorąco. Był tak bardzo seksowny. Tak bardzo w moim typie. Odwzajemniłem jego uśmiech i odezwałem się. - Chodźmy już spać, jutro zaczyna się szkoła. Chciałbym Cię gdzieś zabrać, zgadzasz sie? Nie wiem czy wiesz, ale już jutro zaczynają się dodatkowe zajęcia sportowe. Mam nadzieję, że będziesz pływać. - Mówiąc wstałem i podszedłem do niego. Szczerze? Naprawdę był niski. Jednak dla mnie, to nawet lepiej.

- A opowiesz mi o trenerze? Szczerze, to od śmierci mojego byłego trenera, boję się ich. - Gdy wyznał, że boi się trenerów, przez tego chama, miałem ochotę zabić go po raz drugi. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, sprawiłem, że musiał na mnie spojrzeć. Widziałem w jego oczach, prawdziwy strach. Złapałem go za ręce i posadziłem na swoim łóżku. Zmartwiony, patrzyłem na niego i splątałem nasze palce. 

- Kiba, powiedział nam prawdę. - Wypowiedziałem to zdanie, mimo, iż bałem sie, że to ono, wszystko zniszczy. Gdy Naruto, chciał wstać, a jego mina stężała, przygarnąłem go do siebie i przytuliłem. Oparłem głowę na jego i przytrzymałem jego nogi moimi. - To nie powód, żebyś uciekał. - Mówiłem spokojnie. - Zadam Ci jedno pytanie. - Gdy kiwnął głową, wziąłem głęboki oddech i zapytałem. - Czy od tamtego dnia, płakałeś przy kimś? - Martwiłem się, o tego małego i bezbronnego liska, który siedział teraz, w moich ramionach. Zaprzeczył, kiwając przecząco głową. - To najwyższy czas. Dopóki tego nie zrobisz, to sobie z tym do końca nie poradzisz. - Czułem, jak bardzo jest skołowany i zdezorientowany. Chciałem mu pomóc, nie ważne, czy mam u niego szanse, czy nie. Chcę być dla niego kimś bliskim. Spojrzał on na mnie po chwili, jego mina mówiła, że pragnie się czego dowiedzieć. Po chwili zadał ciche pytanie.

- A czy ty, też przeżyłeś coś podobnego? - Jego głos, był cichy i spokojny. 

- Nie. Myślę, że przeżyłem coś innego. - Na chwilę zamilkłem. Zastanawiałem się, jak powiedzieć mu o mnie.- Widziałem jak włamywacz, na moich oczach, morduje moją matkę. Miałem wtedy sześć lat. - Widziałem, jak zszokowany, przygląda mi się w szoku.  

- Ale poradziłeś sobie z tym? - Zapytał. 

- Tak. Brat mi pomógł. Byłem podobny do Ciebie. Agresywny, zamknięty w sobie i przestałem się uśmiechać. Któregoś dnia, złapał mnie, tak jak ja ciebie i powiedział dokładnie te same słowa. Po tym jak się wypłakałem, potrafiłem poradzić sobie i zapomnieć, by móc pamiętać tylko te dobry chwile. - W tym momencie, po jego policzkach spłynęły łzy. Płakał w moją pierś, a ja przytulałem go, by po jakimś czasie okryć kołdrą i położyć przy sobie. Pomogłem mu zasnąć i spać spokojnie. Miałem nadzieję, że naprawdę mu to pomoże.

Zasnęliśmy, razem. Tak naprawdę, to od śmierci matki, nie było nocy, żeby mi się nie śniła, aż do dzisiejszej. Myślę, że to dzięki Naruto... Całą noc, przytulałem go i gładziłem po plecach...  Czułem jego bliskość i jego oddech na mojej piersi lub szyi, który uspokajał mnie.

Obudziłem się tak jak zwykle, jakoś przed piątą rano. Naruto, spał na mojej piersi i wtulał się w moje ciało. Nie mogłem się powstrzymać. Pocałowałem go w czółko. Odgarnąłem jego grzywkę i przyglądałem się jego twarzy.

- Taki delikatny... Taki piękny... Taki słodki... Po mimo tego, jaki agresywny... Niebezpieczny... Żebyś tylko wiedział, jak szybko można się w tobie zakochać... A będzie to już prawie rok. Kocham Cię, od tych pamiętnych zawodów w tamtym roku... A nawet nie wiesz kim jestem... Pewnie, nawet mnie nie lubisz... Mam tylko jedno marzenie, móc zostać twoim przyjacielem... Nie pragnę byś był mój... Chcę tylko opiekować sie tobą... Móc troszczyć się o Ciebie, w każdym momencie...  Być twoim wsparciem, w ciężkich chwilach...

Wiedziałem, że mnie słucha, mimo to dalej mówiłem. Gdy skończyłem mój monolog, pocałowałem go w usta. Lekko i niewinnie oddał mój pocałunek. Gdy oderwałem się od niego, udawał, że dopiero się obudził.

- Sasuke? - Spojrzał na mnie "zaskoczony". - Co ty?

- Przepraszam, Naruto... Ja, nie chciałem... - Udawałem, że jestem zawstydzony swoim zachowaniem i będę się przed nim tłumaczyć.

- Jesteś gejem? - Zapytał prosto z mostu.

- Tak. A ty? - Widziałem błysk w jego oczach...

- Chyba raczej! Mam do Ciebie interes! - Powiedział po prostu, zastanawiałem się, co może ode mnie w tej chwili chcieć..

- Jaki? - Przyznam, że byłem tym podekscytowany, nawet bardzo.

- Przez mój cholerny wygląd, lecą na mnie te cholerne baby i większość facetów... Chcę zapytać, czy możesz udawać, że jesteśmy razem, żeby oni sie ode mnie od jebali. - Powiedział na jednym wdechu.

- Mogę... - Powiedziałem, po chwilowym zastanowieniu. - Ale mam warunek. - Dokończyłem spokojnie.

- Jaki? - Zapytał. Jestem pewny, że domyśla się o co może mi chodzić.

- Będziesz mój, do czasu, aż sobie kogoś znajdziesz. - Poinformowałem go.

- Twój?! W jakim stopniu. - Zapytał, nie powiem, wyglądał na szczerze zaskoczonego.

- Po prostu mój. Nie będziemy udawać, tylko normalnie być ze sobą. Robić to, co każda normalna para. - Mówiąc, wzruszyłem ramionami, jakbym wyjaśniał najprostszą rzecz na świecie.

- Robić to, co każda normalna para? Czyli, tak dokładnie? I nawet jeśli, nie bylibyśmy normalną parą... - Pytał mnie. Wydawał się zadowolony, lecz lekko przestraszony. Jakby nigdy z nikim nie był.

- No np. przytulać się, całować, rozmawiać, spędzać razem czas, takie rzeczy... I nie masz racji, to że obaj jesteśmy chłopcami, wcale nie czyni nas jakąś dziwną lub nietypową parą. - Powiedziałem do niego spokojnie. Właściwie, to wyglądaliśmy na pewno dziwnie... Po pierwsze, Naruto leżał na mnie. Po drugie, w moim łóżku. Po trzecie, wtuleni w siebie. Po czwarte, ja w samych bokserkach, a on w swojej "piżamie". Na dodatek, rozmawiający o nas, jako para... Jedno wielkie "WTF?!".

- Czyli po prostu zaczniemy być ze sobą? - Zapytał, lekko zaskoczony moją propozycją.

- Tak, więc będę Cię bronić i opiekować się Tobą. Dzięki temu, nie będziesz musiał udawać, kogoś kim nie jesteś. - Powiedziałem do Naru, poważnie spoglądając mu głęboko w oczy. Mój natarczywy i pewny siebie wzrok, przeszywający Naruto, doprowadził jego policzki o rumieńce. Gdy schylił głowę, by ukryć tą piękną czerwień na swoich policzkach, szybko ja podniosłem i po raz kolejny pocałowałem. To nie był pocałunek jak tamten, ten był pełen zachłannego pożądania i namiętny. Tak bardzo go pragnąłem, w pewnej chwili, przestraszyłem się, że mogę nie móc się powstrzymać.

Na moich ustach, pojawiał się coraz większy uśmiech, gdy stawałem się pewny, że Naruto, całuje się po raz pierwszy w życiu. Byłem z tego tak bardzo zadowolony... Gdy się od siebie oderwaliśmy, zaśmiałem się i dałem mu kolejnego buziaka. Tym  razem krótkiego i bardzo słodkiego.

- Naru? - Zapytałem, gdy znowu spuścił głowę, by ukryć, pokaźnych rozmiarów rumieńce. - Mogę tak na Ciebie mówić, prawda?

- Jasne. Draniu. - Uśmiechnął się do mnie, gdy tylko spojrzał mi w oczy. - Mogę tak na Ciebie mówić?

- Chyba tak, ale wolałbym kochanie... - Powiedziałem i przybrałem smutną minkę, która zawsze działa tak jak chciałem.

- Dobrze, Kochanie. - Odpowiedział mi, posyłając najsłodszy uśmiech, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem.

- Lisku, wybieram się biegać, za kilka minut. - Nie chciałem przerywać tej chwili, jednak trzeba być konsekwentnym. Obiecałem Kakashiemu, że będę biegał każdego wolnego dnia. Mój malutki chłopak, miał na policzkach, takie słodziutkie wąsiki. Przypominał mi liska, więc tak go nazwałem.

- Mówisz, że muszę z Ciebie zejść, żebyś mógł się przygotować? - Zapytał, podnosząc się lekko na rękach.

- Tak mówię. - Odpowiedziałem mu i znowu przyciągnąłem go do pocałunku. Już po chwili, to ja leżałem na Naruto. Dalej się całując, zmieniłem naszą pozycję i spowodowałem, że teraz on leżał pode mną, mając ograniczony zakres ruchów. Położył on jedną rękę na moim biodrze, a drugą oparł się o łóżko, żeby nie zgnieść mnie swoim ciężarem. Podobało mi się to. Mając przewagę, dzięki swojej masie i wielkości, a mimo to dawanie mu rozkoszy i smakowanie delikatnie, jego całego. W momencie, w którym zaczęło brakować mu tchu, oderwaliśmy się od siebie. - Wszystko powoli, Lisku. Mamy mnóstwo czasu, na naukę i całą resztę. - Zaśmiałem się po raz kolejny i zszedłem z łóżka. Zgarnąłem z mojej szafki rzeczy do biegania i wszedłem do łazienki się przebrać. Jakoś po pięciu minutach wróciłem już w nich do pokoju. Pożegnałem się z Naruto, jeszcze kolejnym pocałunkiem i wyszedłem pobiegać.

Gdy tylko opuściłem nasz pokój, natknąłem się na Nejiego i Shikę.
- Przyszliśmy Cię obudzić, jednak chyba się spóźniliśmy. - Zaśmiał się Hyuuga.
- Właściwie, to mieliśmy sprawdzić, czy mały blondynek Cię nie zabił, przypadkiem w nocy. - Wyznał prawdę Nara.
- Bardzo zabawne chłopacy, naprawdę. Idę biegać, jak chcecie, to chodźcie ze mną. - Kiwnęli mi tylko głowami na zgodę i ruszyli za mną.

Wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się do parku, przy szkole. Wybrałem moją ulubioną trasę, po obrzeżach i najdłuższych ścieżkach. Moi przyjaciele, byli sporo za mną w tyle. Wybiegając z bocznej alejki, ktoś na mnie wpadł. Wylądowałem na tyłku, na ziemi. Spojrzałem na winowajcę i zobaczyłem przyjaciółkę Naruto.

- Temari? Dobrze pamiętam? - Zapytałem spokojnie, pomagając jej wstać.

- Tak. Przepraszam, że na ciebie wpadłam i dzięki za pomoc przy stawaniu. - Zaśmiała się do mnie, uprzejmie.

- Nic nie szkodzi. - Odezwałem się. - Powiedz mi tylko, co się stało, że mnie nie zauważyłaś? - Zapytałem zdziwiony, tym jak to mogło się stać.

- Przez chwilę wydawało mi się, że widziałam kuzynkę Naruto. - Wyznała cicho.

- Kuzynkę? - Zapytałam. - To dobrze czy źle?

- Bardzo źle. Naruto jej nie znosi! Jakby mógł to by ją chyba zabił. To przez nią, mama Naruto nie żyje.

- Dlaczego przez nią? - Zapytałem.

- Bo to Karin, "pomyliła tabletki" i zamiast na trawienie dała jej jakieś inne. Okazało się, że Kushina -san, zmarła jeszcze tego samego dnia. Zatruła się. Przez tą czerwonowłosą kurwę, Naruto musiał tak cierpieć.

- Karin?! Przecież to nasza szkolna reporterka. Ona rządzi szkolną gazetką.

- Naprawdę? To będziemy mieli przesrane. Trzeba powiedzieć o tym Naru.

- Masz rację. Lisek musi wiedzieć, że ta larwa jest w naszej szkole.

- Lisek? - Zapytała zdezorientowana no Sabaku.

- Tak, Lisek. Pozwolił mi się tak nazywać.

- Dobra. Chodźmy na basen. Pewnie teraz, jest właśnie tam.