niedziela, 5 stycznia 2014

VII


- Dobrze. - Odczekałem jeszcze chwilę i kiwnąłem głową, że może zaczynać. Przyznam, bolało, nawet bardzo. Jednak mimo to, było cholernie dobrze. Mimo złości i furii, którą w nim czułem, poruszał się wolno. Był porywczy, a mimo to delikatny. Wiedziałem, że nie zrobi mi krzywdy.

Ten pierwszy raz, będę wspominał jeszcze długo. To było naprawdę upajające. Pełne pasji i dzikości, wręcz agresji. Po wszystkim, Sasuke leżał koło mnie w mojej sypialni, przytulając mnie do swojego boku. Był jeszcze większy, niż w liceum. Opierając głowę o jego pierś, paliłem papierosa. Nikotyna, smakowała najlepiej, właśnie po dobrym seksie.

Sasuke

Byłem wypompowany. Dosłownie. Po tym, jak udało mi się opanować furię, Naruto pokazał pazurki. Przekręcił ich tak, by to on był na górze, i ujeżdżał mnie, jak zawodowa dziwka. To była, jego najlepsza noc, od kiedy pamiętał. Był padnięty, a mimo to, wciąż miał ochotę na Liska.
- Przepraszam, za to jak zachowałem się na początku. - Powiedziałem. Głaskałem go po plecach, splotłem nasze palce razem.
- Nie masz za co, potrzebowałem takiego szoku. Pokazałeś mi, jak bardzo mnie pragniesz. Strasznie martwiłem się, czy wciąż będziesz mnie chciał. Tak bardzo tęskniłem. - Wyjaśnił i przytulił się do mnie.
- Ciebie nie da się nie pragnąć! Lisku, nie byłem w stanie zapomnieć o tobie przez dziesięć lat, teraz nie będę w stanie, Cię już nikomu oddać. - Widziałem, jak wyplątuje się z moich objęć. Jak podchodzi do ogromnych szklanych drzwi na balkon. Jak odwraca się do mnie i posyła najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. Instynktownie wstałem, poszedłem za nim. Przyciągnąłem do siebie, pocałowałem. Kochałem go, wciąż kocham. To było dla nas takie proste. A później poczułem ból. Moje serce przeszył przenikliwy ból. Tulący się do mnie Naruto, zaczął opadać w moich ramionach. Widziałem jak jego oczy gasną, a z dziury na piersi wycieka krew. To był nasz koniec. Byłem tego pewny. Ten ostatni raz, złączyłem nasze wargi, przed ukojeniem.

Matatabi

Jęki i krzyki jakie dobiegały z pokoju Naru, ucichły dopiero ledwo przed świtem. Wszyscy doszli do wniosku, że kochankowie, położyli się spać. Było inaczej. Gaara, od rana chodził cały w skowronkach, mamrocząc pod nosem, jakim to on jest geniuszem... Gówno mnie obchodził, bądźmy szczerzy, mało kto go w naszych szeregach lubił. Jakoś przed południem, pomyślałam, że czas ich obudzić. Zapukałam, odpowiedziała mi cisza. Roześmiałam się i weszłam spokojnie do pokoju. Nikogo w nim nie było, jednak nie to zauważyłam na samym początku. W pomieszczeniu było cholernie zimno, jakby ktoś zostawił otwarte drzwi na balkon, na całą noc. Wtedy dopiero odwróciłam się w ich kierunku. To był najsmutniejszy moment w moim życiu. Widziałam ich. W objęciach, uśmiechniętych, martwych. Wszystko miało być idealnie, a będzie podwójny pogrzeb. Wciąż pod ogromnym szokiem, wyszłam z pokoju, ze łzami na policzkach. Lały się po nich, a mimo to nie zwracałam na nie uwagi. Zostawiając za sobą, martwych kochanków, otwarte drzwi, uciekłam do Hana. Gdy tylko zobaczyłam go z innymi, podbiegłam do niego i przytuliłam. Był, po pierwsze zszokowany moim zachowaniem, po drugie wystraszony, po trzecie zdezorientowany, jak cała reszta gości.
- Pobierzmy się! Miejmy dzieci! Jak najszybciej! - Krzyczę do niego. Wciąż szlochając, wciąż mając przed oczami scenę z balkonu.
- Spokojnie Matatabi! No już kochanie, uspokój się. Jestem przy tobie. Nic ci nie grozi. Jeżeli tylko tego chcesz będę najszczęśliwszym facetem na ziemi, kiedy już za mnie wyjdziesz! - Mówi do mnie, śmieje się i raduje z mojej decyzji. Słyszę jak reszta mu gratuluję, jak wiwatują. A później ich radość, ucisza przeraźliwy krzyk służącej z góry. Wiedziałam dlaczego krzyczy. Sama też bym krzyczała, gdyby nie szok, który wciąż mnie trzymał.
- Nie idź, nie możesz. To Oni! Oni nie żyją! Naruto i Sasuke! Ktoś ich zabił. Widziałam ich przed chwilą! Koniec z tym, koniec z mafią! Musimy zacząć normalnie żyć! Nie mogę pozwolić by coś takiego stało się i tobie! - Krzyczę, a później jest już tylko czerń...

Pogrzeb

Składaliśmy ich, we wspólnej trumnie, specjalnie wykonanej. Ich dłonie, splecione ze sobą, symbolizują więź, która łączyła ich za życia i łączyć będzie po śmierci. Obie twarze były uśmiechnięte i pełne czułości. Wyglądali jakby spali. Sasuke, był tylko lekko bledszy niż zazwyczaj. Naruto, za to, nawet troszkę nie zbladł. Jego karnacja, wciąż była jasna, ciepła, pełna resztek słońca. Na szyjach, mieli swoje naszyjniki, które kazała na nich założyć Sakura. Na nich były zawieszki. Kyuu, miał liska z grawerem "Twój na zawsze". Sasu, za to miał znak jego klany, na tle piłki do kosza, z grawerem "Oddany tylko tobie". To było mega słodkie. Miał to być ich prezent na powrót do siebie po dziesięciu latach. Od Matatabi i Hana, dostali najlepszy prezent. Mabi, była w ciąży z bliźniakami. Naruto i Sasuke, przetrwają. <Pomysł Hana> Każdy z Bijuu dał im coś od siebie, cała paczka Uchihy zebrała się po tylu latach i też dali im kilka starych rzeczy, które przypominały im właśnie tą parę. Minato i Fugaku, też byli. Dzięki swoim dojściom, załatwili, że młodzi byli chowani, już jako małżonkowie. Najbardziej ich śmierć odczuł jednak Gaara. Był szczęśliwy jak nigdy. Cały czas się szczerzył. Jakoś miesiąc po uroczystości na prawie 200 osób! został zabity przez Yakuzę. Żaden z nas, nie miał ani ochoty, ani obowiązku mścić się, za zdrajcę. Słyszałam, że Bi, wysłał im nawet pisemne podziękowanie. Mieliśmy przez to małe problemy z nimi, bo się ze złościli. Jednak Minato szybko opanował sytuację, jako nowa głowa Bijuu.