sobota, 16 sierpnia 2014

Mafia,mobbing i inne dziwactwa. cz.3

Ohayou Gozaimasu Minna-san!
Jestem i daję wam kolejny rozdział. 
Wciąż nie wiem, czy będę kontynuować tego One Shot'a czy tego drugiego. 
Oba mi się podobają, więc bardziej prawdopodobne, że zrobię równoległe opowiadania. :3
Sprawdzajcie, błędy i piszcie o nich, bo to nie na moim kompie pisane. 
Mogą wystąpić: zjadane literki, pomylone znaki interpunkcyjne, itp. 


- Wrócę, przyda Ci się ktoś do pomocy. - Powiedział to tak miłym i przyjemnym głosem, że aż zachłysnąłem się powietrzem. Nigdy, nie podejrzewałbym go o taki ton.
- Dobrze. Poczekam na ciebie. - Odpowiedziałem szeptem i odwróciłem się do szafki. Wyjąłem resztę kieliszków i wycierałem je ściereczką. 
- Zmieniłeś się. - Usłyszałem za sobą. - Nigdy wcześniej, nie byłeś do mnie jakoś specjalnie przywiązany. Cieszyłem się, gdy zostaliśmy przyjaciółmi. Później, długo nie mogłem sobie wybaczyć, tego co Ci powiedziałem. Teraz jednak widzę, że od razu mogłem przybiec, paść na kolana i przepraszać. - Nie odwracałem się. Z rozmarzonym uśmiechem, wciąż wykonywałem swoją czynność. - Podaj mi szmatkę, to ci pomogę. Będzie szybciej. - Powiedział na końcu Sasuke. 
- Nie zmieniłem. - Odpowiedziałem w końcu. Patrząc mu prosto w oczy, podałem mu drugą ściereczkę. - Zawsze taki byłem. Teraz, tylko jestem bardziej otwarty. Nie boję się swojej orientacji. Nikogo się już nie boję. - Wyszeptałem, odwracając w końcu wzrok. 
- Co cię zmieniło? Co się stało, że przestałeś się bać? - Zapytał, kończąc nasze zadanie. 
- Nic szczególnego. - Przecież nie powiem mu, że ktoś próbował mnie zgwałcić. A tym bardziej, że był to jego własny brat... - Zmienił mi się punkt patrzenia? Dorosłem? Nie wiem. - Zaśmiałem się, żeby rozgonić złe wspomnienia. 
- Dobra. Kończmy to i chodźmy dokończyć kolację z innymi. - Zarządził Sasuke. 
- Tak jest! - Zawołałem, by po chwili dostać sójkę w bok. - To bolało, Draniu! - Zawołałem i zacząłem go okładać ściereczką. Śmiejąc się przy tym, na cały głos. Złapaliśmy resztę kieliszków i wróciliśmy do reszty gości. Uchiha, oczywiście od razu po przekroczeniu progu, przestał się wspaniale uśmiechać. Westchnąłem cicho i usiadłem na swoim miejscu. - A więc, bawmy się! Mam nadzieję, że każdy z was jest zadowolony. - Tu mimowolnie, spojrzałem na mamę i Minato. Cieszyłem się, ze szczęścia mamy. Kushina, zasługiwała na najlepsze. 


Kolacja, minęła im spokojnie. Kakashi i Iruka, zwinęli się jakoś po jedenastej. Minato, nie pijący dużo, ale wręcz nie mogący oderwać się od Kushiny, został na noc. Jego ochrona, rad nie rad, też musiała. Hokage, oczywiście, spał z mamą. Itachi w pokoju gościnnym, a ja miałem spać w salonie. Miałem tylko jeden słaby punkt. Słabą głowę do alkoholu, a Sasuke zadbał o to, bym się porządnie wstawił. 

- Gdzie mam spać? - Zapytał Drań, gdy kilka minut przed pierwszą, skończyliśmy wreszcie sprzątać.
- W moim pokoju. Poczekaj dam ci ręcznik i coś do spania, a ja sobie pościele kanapę. - Wybełkotałem, ledwo kontaktując.
- To śpijmy razem, kiedyś dawaliśmy radę, teraz też damy. - Zaśmiał się, a ja przyjąłem wyzwanie.
- Dobra, ale nie rozwalaj się na łóżku! Tak jak kiedyś! Rano weźmiemy prysznic! - Powiedziałem w końcu i łapiąc go za dłoń, ruszyłem na górę. Cały czas się zaczepialiśmy. Chichotaliśmy i szeptaliśmy, jak gówniarze, wracający z nocnej zabawy. Gdy tylko Sasuke, zamknął za nami drzwi, zacząłem się rozbierać. Pozostając tylko w bokserkach, rzuciłem się na łóżko. - Rozbieraj się! - Zawołałem do czarnowłosego. - Do mojego łóżka, wchodzi się co najwyżej w bokserkach. - Zaśmiałem się i odkryłem trochę kołdry dając mu sygnał, by w końcu wszedł na to łóżko i się przykrył.
- Do mojego łóżka, wchodzi się tylko nago. - Wyszeptał do mnie, gdy już leżeliśmy.
Po mimo zmęczenia, nie mogłem zasnąć. Przewracałem się i miotałem się pod kołdrą, co najwyraźniej nie podobało się Sasuke.
- Młotku, chodź. - Przyciągnął mnie do siebie i ułożył moją głowę na swojej piersi. Nie byłem drobnym mężczyzną, a mimo to, Uchiha był ode mnie wyższy i na pewno bardziej umięśniony. - Przytul się i błagam, zaśnij. Jutro musimy rano wstać.
Zrobiłem co mi kazał i wciąż nie mogłem spać. Przyzwyczajony do spania nago, nie mogłem znieść bokserek na swoim tyłku.
- Co Ci jest Uzumaki, co? Czemu nie możesz zasnąć, kiedy każdy inny już by chrapał? - Zapytał mnie z lekką pretensją w głosie.
- No bo... Nie powiem, bo będziesz się śmiał! - Warknąłem, chowając twarz i czerwone policzki, by ich nie zauważył.
- Obiecuję, że nie będę. A teraz mów, co ci jest! - Przygarnął mnie do siebie tak, że leżałem już całkiem na nim. Gdy moje pośladki, dotknęły czegoś dużego, zaniepokojony drgnąłem. - Nie martw się, nic ci nie zrobię.
- Bo ja... no ten tego... normalnie... to ja... śpię nago. - Wyszeptałem, czując jak robię się bordowy od wstydu.
Cisza, która nastała po tym wyznaniu przestraszyła mnie. Gdy chciałem wstać, Sasuke przytrzymał mnie i w końcu się odezwał.
- Ok. No to zdejmuj te bokserki i może w końcu zaśniesz, chyba że swędzi Cię dziurka. Wtedy zaśniemy dopiero za kilka godzin. - Powiedział swobodnie i już chwilę później jego dłonie znalazły się pod moimi majtkami i obmacywały moje pośladki.
Pisnąłem, ale jakoś nie miałem ochoty się odsunąć. Gdy te długie palce, zaczęły niebezpiecznie się zbliżać do mojego odbytu, odruchowo mocniej naparłem tyłkiem na jego dłonie. Śmiech Sasu, trochę mnie rozbudził.
- Dasz radę, kilka godzin?! - Zapytałem go, z niewinną minką.
- Zaraz się przekonasz! - Wymruczał tym głosem, od którego robiło mi się ciepło i przekręcił nas tak, bym to ja był pod nim. Uniosłem się lekko, by łatwiej zdjął ze mnie bokserki po czym, bez skrupułów przyciągnąłem go do pocałunku. Był namiętny, pełen czegoś, czego nie mogłem sprecyzować. Może tęsknoty? Być może. Gdy oderwaliśmy się od siebie, łapczywie, łapałem kolejne oddechy.
- W szafce obok, jest żel i gumki. - Wypowiedziałem szybko.
- Przygotowany? - Powiedział, a ja jak urzeczony patrzyłem na jego pełen uśmiech.
- Zazwyczaj... - Wyjąkałem, gdy poczułem jego zwinne i długie palce, na swoim penisie. 

Później, wszystko potoczyło się, równie szybko. Moje jęki, błagania o więcej, mocniej, szybciej, głębiej... Westchnienia Sasuke, jego mruczenie, gdy we mnie wchodził, szybki oddech otulający swym ciepłem moje ucho, podczas kolejnych mocnych pchnięć. Warknięcia, gdy próbowałem przejąć kontrolę nad kolejnym pocałunkiem. Śmiech, gdy zacząłem go ujeżdżać. Pełen uśmiech, który miałem nadzieję, widziałem tylko ja. Jęk, przeciągły, typowo męski, gdy wystrzelił w moim wnętrzu. Nasze płytkie oddechy, gdy zasypialiśmy...

Rano, obudziłem się jak zwykle dość wcześnie rano. A tak przynajmniej mi się zdawało... Było mi ciepło, wygodnie i bolały mnie biodra. Gdy tylko chciałem się przeciągnąć, poczułem coś dużego i dość twardego w sobie. Otworzyłem oczy i ujrzałem czarną czuprynę. Patrzyłem tak, na twarz mojego byłego przyjaciela, w szoku i przez dobre kilka minut nie wiedziałem co się stało i jak zareagować. Czułem wyraźniej jego dłonie na moich plecach, jego członek w sobie. Leżałem na nim, dosłownie. W końcu przypominając sobie, to co zaszło między nimi w nocy. Bordowy na twarzy, aż się poruszyłem z tego całego zaskoczenia... A to była najgorsza rzecz jaką, mogłem uczynić. Oczy czarnowłosego otworzyły się i spojrzały na mnie czujne, jak zawsze. Twardniał, on twardniał w moim tyłku! 

- Dobrze się spało, Naru? - Zapytał, posyłając mi półuśmieszek. 
- Oczywiście, przecież od zawsze marzyłem o chuju w moim tyłku przez całą noc! - Warknąłem na niego i stałem się jeszcze bardziej czerwony. A ten cham, bezczelny poruszył się we mnie, wyrywając mi z gardła jęk przyjemności.  
- Czuję właśnie... Ściskasz mocniej niż imadło. - Zaśmiał się i znów poruszył. Odruchowo poderwałem się do góry, biorąc go głębiej w siebie. Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, zjeżdżając na uda i znowu wędrując na biodra. - Co się stało Naruto, kiedyś nie byłeś taki chętny do seksu ze mną... - Wymruczał, przyciągając mnie do siebie. 
- Bo... Ach... Zwolnij... to ci... powiem... - Od razu zaprzestał się poruszać i patrzył na mnie wyczekująco. - Kretynie, byłem prawiczkiem! A ty zaproponowałeś mi seks jak herbatę! Oczywiście, że się zdenerwowałem! Zwłaszcza, że nigdy mi nie powiedziałeś, że jesteś gejem! Albo, że ci się podobam! Myślałem, że chcesz zrobić sobie ze mnie jaja! - Wyrzucałem z siebie, coraz bardziej zawstydzony.
- Młotek! Cholerny Młotek! - Wydarł się Sasuke, patrząc na mnie zdenerwowany, jak nigdy. Podniósł mnie i wycofał się z mojego wnętrza. Przewrócił mnie na plecy, a sam nade mną zawisł. - Kocham Cię, od gimnazjum! Wtedy, tego dnia gdy uciekłeś, chciałem się zabić! Skończony Baka! Jak można być tak ślepym, żeby tego nie widzieć! 

Patrzyłem na niego w milczeniu. Otwartymi szeroko oczami, buzią i z szokiem wypisanym na twarzy. Zacząłem płakać. 

- Naruto?! Naru, no weź nie płacz! Już Cię puszczam, już sobie idę! - Gdy zaczął się podnosić, od razu go złapałem. Przytuliłem się do niego i płakałem coraz głośniej. Coraz bardziej rozpaczliwie wczepiając się w jego ramiona. Przytulił mnie, nie wiedząc co spowodowało mój wybuch. 
- Ja... ja też cię kocham... Od.. oo... od gimnazjum... Głupku... Jak... jak... jak mogłeś... chcieć... się... zabić... - Chlipałem sobie w najlepsze, gdy do pokoju wszedł Minato i Itachi. Sasuke szybko mnie przykrył kołdrą i przytulił mocniej do siebie. 
- Spokojnie, Naru spokojnie... Przecież nic się nie stało. No już... Spokojnie... Przestań płakać... Bo się zdenerwuje... - Argument nie do pokonania. To mi wystarczyło.
- Nie krzycz na mnie! - Zawołałem. - A teraz mnie tul.
- Będę, a gapie w drzwiach mogli by wreszcie wyjść. - Stwierdził, dość nie miło wypraszając ich z mojego pokoju. Chwilę później, znowu zasnąłem.

Jakoś po trzynastej, byliśmy już wszyscy na dole, a ja gotowałem obiad. Sasuke mi pomagał, co powodowało ogromny uśmiech na mojej twarzy. Spokojnie zjedliśmy i porozmawialiśmy. Sasuke, dostał od Minato wolne na cały dzień. Więc, gdy wyjeżdżali po szesnastej z Kushiną na badania, był z nimi tylko Itachi. Cały dzień, przeleżeliśmy w moim pokoju, wspominając i całując się. Opowiadając o tym, co działo się u nas. Gdy mama wróciła, Sasu właśnie zbierał się do wyjścia, w korytarzu. Przytulił mnie tylko na pożegnanie i wyszedł. Porozmawiałem jeszcze trochę z mamą i zacząłem zbierać się na imprezę ze znajomymi. Ubrałem się w czarne rurki i pomarańczową koszulkę. Wziąłem skórzaną kurtkę i kluczyki od motocyklu. Dojazd zajął mi aż pół godziny. Jednak gdy wszedłem do klubu, moja paczka od razu mnie przywitała. Kiba, oczywiście, obrażony za to jak nie zwracałem uwagi na niego, podczas kolacji. Opowiedziałem im o Sasuke i okazało się, że kilku z nich nawet wie o kim mowa. Znali go ze studiów. Podobno był najlepszy na roku. Nie zaskoczyło mnie to. Znałem go wprawdzie tylko do Liceum, ale wiedziałem, że on wszystko robi idealnie. A wczorajsza noc, jeszcze to potwierdziła. Był doskonały, w każdym calu i we wszystkim co robił. Mogłem jechać do domu taksówką. Jednak uparty, jak przystało na Uzumakiego, wsiadłem na motor i odjechałem. Mimo iż trzeźwy, o tej porze jazda motorem, po Tokio i tak była niebezpieczna. Czułem, że coś się stanie. Czasami ludzie, tak mają. Wyczuwają niebezpieczeństwo, a mimo to wciąż brną bez opamiętania na przeciw przeznaczeniu.

<Przeznaczenie=Chory umysł Autorki>

Zjechałem na stację, zatankować i kupić, jakiegoś hod-doga. Zrobiłem co miałem i ruszyłem dalej. Wyjeżdżając ze skrzyżowania, zmęczony, nie zwróciłem uwagi na to, czy ktoś jedzie. Wręcz przeciwnie do poprzedniej nocy, nic nie potoczyło się szybko, jak nie którzy mówią. Jak w spowolnionym tempie, na filmie akcji. Widziałem kierowcę, który panicznie próbował zahamować. Ciężarówka, jednak wciąż parła do przodu, pomimo jego wysiłków. Trąbił, a ja się nawet nie zdołałem poruszyć. Nie byłem w stanie o niczym pomyśleć. Na niczym konkretnym nie byłem w stanie się skupić. Uderzenie poczułem na całym ciele. Jego siłę, gdy zmiażdżył mój piękny motocykl i moje ciało. Czułem jak każda kość w moim ciele, łamie się. Jednak ból nie nadszedł. To był znak. Wiedziałem, że tego nie przeżyje. Śmierć, przyszła po mnie. W najmniej spodziewanym momencie. Słyszałem krzyki i dźwięk karetki. Widziałem ludzi nad sobą, ale ich nie słyszałem, wiedziałem, że coś mówię, jednak nie miałem pojęcia co...

Sasuke

Siedziałem przed salą operacyjną już dziewiątą godzinę. Kushina, osłabiona wiadomością, o wypadku Naruto, sama znalazła się na oddziale intensywnej terapii. Itachi, pilnował Minato, który wychodził sam z siebie bojąc się stracić, dwie najważniejsze osoby dla niego, jednego dnia. Paczka Młotka, siedziała po drugiej stronie korytarza. Spokojny i opanowany z wierzchu, w środku szalałem ze zdenerwowania. Operacja trwała, walka o życie Naru trwała.

Kilka minut, po rozpoczęciu operacji, przyszedł do mnie ratownik, który był przy wypadku.
- Pan Sasuke Uchiha? - Zapytał.
- Ta, to ja. - Odpowiedziałem, bez zastanowienia.
- Pan Uzumaki, był ledwo przytomny, gdy go znalazłem. Cały czas powtarzał, że nie zdążył panu tego powiedzieć. - Zaczął, a mnie aż ciarki przeszły. - Powtarzał Sasuke, powiedzcie Uchisze, że był jedynym. Tylko on, od zawsze. - Napędzony motywacją, tej wiadomości, przysiągłem, że już nigdy od niego nie odejdę.

Po szesnastu godzinach, z tej jebanej sali, przed którą, prawie osiwiałem. Wyszedł lekarz i powiedział, że operacja się udała. Jednak trzeba poczekać, aż Blondynek się wybudzi. Oczywiście, szef kazał mi siedzieć przy jego łóżku, całą dobę, najlepiej cały tydzień. Wiedząc, że zrobię to tak, czy tak po prostu powiedział, że mam wolne do odwołania.

Spędzając, przy jego łóżku, każdą wolną chwilę, przed i po zajęciach. Lekarze, już nawet przestali mnie wyganiać, gdy kończyły się godziny odwiedzin. Większość pielęgniarek, zwracała się do mnie po imieniu. Naruto był w śpiączce, już ponad cztery miesiące. Była to śpiączka farmakologiczna, by jego kości zdążyły się jak najbardziej zrosnąć, zanim zaczną go wybudzać. A miało to nastąpić za niecałe kilka godzin.
- Musi pan wyjść z sali, gdy będziemy go wybudzać, panie Sasuke. Wiem, że się to panu nie podoba, ale nie może pan tu być. - Zrezygnowany i zły, wyszedłem. Patrzyłem na całą procedurę wybudzania, przez szybę w ścianie.

- Może być pan spokojny, pański partner wybudza się zgodnie z planem. Kości w dziwnie szybkim tempie się zrosły, więc wszystko na razie jest na jak najlepszej drodze, do odzyskania całkowitego zdrowia. - Powiedział doktor Hozuki. Ulga z jaką odetchnąłem, najwyraźniej była cholernie widoczna, bo poklepał mnie on po ramieniu i odszedł, kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Może pan już wejść. Proszę jednak przycisnąć czerwony guziczek, gdy pan Uzumaki wybudzi się do końca. - Poinformowała ostatnia z wychodzących pielęgniarek.
- Dziękuję. - Skłoniłem się lekko i wszedłem z powrotem do sali Młotka.

Siedząc przy jego łóżku, trzymając jego dłoń, wpatrując się w jego powieki. Zastanawiałem się, co zrobi gdy mnie zobaczy. Właśnie wtedy, jego oczy poruszyły się pod powiekami, które chwilę później zaczęły się podnosić. Zadzwoniłem po pielęgniarki i uścisnąłem jego dłoń trochę mocniej. Błękit, wypływający z pod przymkniętych powiek, zachwycał jak zwykle.

- Naru, jak się czujesz? - Zapytałem, a on spojrzał na mnie oniemiały. W tym momencie przyszedł doktor.
- Sasuke, prosiłbym Cię o opuszczenie sali. Muszę porozmawiać z Naruto, na temat jego stanu zdrowia i powiadomić policję, że się wybudził. Pamiętajmy, że muszą go przesłuchać, co do wszystkich okoliczności wypadku. - Powiedział poważnie i pokazał mi drzwi.
- Wiem, już wychodzę. - Odpowiedziałem. - Naruto, cały czas jestem na korytarzu, wołaj, gdybyś czegoś potrzebował. - Powiedziałem do niego spokojnie, pochyliłem się i pocałowałem w czoło. - Kocham Cię, mam nadzieję, że o tym pamiętasz. - Szepnąłem mu do ucha. Cichy pisk, który wyrwał się z jego gardła, zaskoczył mnie i przestraszył. - Na pewno nic cię nie boli? Może chcesz leki przeciw bólowe? Pewnie chce ci się pić, przyniosę. Panie Doktorze, czy wolno mu coś teraz zjeść?
- Sasuke, wyjdź. Ja będę zadawał takie pytania, gdy przyjdzie na to czas. Idź po wodę i jakieś owoce. Naruto musi dostać dużo witamin. A owoce i warzywa, najlepiej mu ich dostarczą. No i masz w końcu iść się przespać, bo położę Cię na oddziale dla trudnych pacjentów i każe uśpić!- Wygonił mnie z sali, każąc pielęgniarkom mnie nie wpuszczać i pilnować bym niczego nie odwalił.

Naruto

Było ciemno, wszędzie był mrok i zimno. Tylko w prawą dłoń było mi ciepło. Ktoś ją trzyma i ogrzewał. Próbował się poruszyć, lecz ciało nie odpowiadało na jego wołania. Poruszył oczami i udało się. Trochę wysiłku i udało się uchylić powieki. Zauważyłem mężczyznę, który siedział przy moim łóżku. To on trzymał moją dłoń, którą teraz ścisnął mocniej. Otworzyłem oczy całkowicie i mnie zamurowało.

- Naru, jak się czujesz? - Zapytał mężczyzna, basowym, lekko chrypiącym tonem. Ten głos, spodobał mi się. A moje ciało, zareagowało na niego. Jakby ono lepiej go znało. A umysł wciąż śpiący, jeszcze nie rozpoznał. Wtedy do sali wszedł inny mężczyzna.
- Sasuke, prosiłbym Cię o opuszczenie sali. Muszę porozmawiać z Naruto, na temat jego stanu zdrowia i powiadomić policję, że się wybudził. Pamiętajmy, ze muszą go przesłuchać, co do wszystkich okoliczności wypadku. - Powiedział poważnie pan w białym kitlu, który prawdopodobnie był moim lekarzem i pokazał mu drzwi.
- Wiem, już wychodzę. - Odpowiedział. A ja wciąż tkwiłem w szoku. Doktor zwrócił się do tego mężczyzny "Sasuke", znałem tylko jednego Sasuke. A on nie mógłby siedzieć teraz przy moim łóżku, wyglądając dziesięć lat starzej niż jeszcze tydzień temu, jak widziałem się z nim w szkole. - Naruto, cały czas jestem na korytarzu, wołaj, gdybyś czegoś potrzebował. - Powiedział do mnie spokojnie, pochylił się i pocałował w czoło. - Kocham Cię, mam nadzieję, że o tym pamiętasz. - Szepnął mi do ucha. Cichy pisk, który wyrwał się z mojego gardła, zaskoczył ich obu. Tego się nie spodziewałem. Jeszcze dwa dni temu, on się ze mnie naśmiewał, był moim przyjacielem. Przyznam, że kocham go długo, już od czasów gimnazjum, jednak nigdy nie wierzyłbym, że on może pokochać mnie. Nie Sasuke Uchiha, którego pragnął wszystkiego kobiety i połowa facetów w naszej szkole. Wliczając nauczycieli i nauczycielki.  - Na pewno nic cię nie boli? Może chcesz leki przeciw bólowe? Pewnie chce ci się pić, przyniosę. Panie Doktorze czy wolno mu coś teraz zjeść?

Miałem mętlik w głowie. Pomyślałem, że to żart. Znowu głupi zakład, z którymś z tych palantów z naszej szkoły. Większość z nich uważała mnie za pedała. A ja nigdy nie powiedziałem, że nim nie jestem. Powinienem, ale nie umiałem.

- Sasuke, wyjdź. Ja będę zadawał takie pytania, gdy przyjdzie na to czas. Idź po wodę i jakieś owoce. Naruto musi dostać dużo witamin. A owoce i warzywa, najlepiej mu ich dostarczą. No i masz w końcu iść się przespać, bo położę Cię na oddziale dla trudnych pacjentów i każe uśpić!

Dzięki Bogu, pan Doktor szybko wygonił go na korytarz. Jednak jego zmartwiona twarz, której nigdy w życiu bym nie ujrzał, zaskoczyła mnie. Drań nosił maskę, codziennie, powoli, walczyłem o to, by pokazywał swoje emocje. Udawało się. Teraz, przynajmniej czasami się uśmiechał, lekko i ledwo widocznie, ale mimo wszystko. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego on wyglądał tak staro...

- Naruto, jakie masz ostatnie wspomnienie? - Zapytał mnie pan doktor.
- Hmmmm... Chyba jak dostaje piłką na wf. Tak, to to. Straciłem przytomność i mnie do szpitala przywieźli, ale heca. - Zaśmiałem się. A brzmienie mojego głosu, zbiło mnie z tropu. Mój głos był bardziej kobiecy. Wszyscy to mówili. Blondynek, o niebieskich oczkach i kobiecy głos, na bank pedał.
- Naruto a ile masz lat? - To pytanie mnie zdziwiło.
- No, jak to ile? Siedemnaście. - Odpowiedziałem szybko. - Jestem w drugiej klasie liceum.
Doktor zamilkł. Pisząc coś w mojej karcie, kręcił głową w geście rezygnacji i był smutny. Zaniepokojony, zacząłem się nakręcać.
- Coś jest nie tak? Nie będę mógł zagrać na turnieju? Czy stało mi się coś poważnego? - Wypluwałem z siebie pytania w zastraszającym tempie.
- Poczekaj, przyniosę Ci lustro. - Odpowiedział i wszedł do łazienki. Gdy wychodził z niej, ktoś zapukał w szybę, to był Sasuke. Pomachałem mu, by się uspokoił i wyrazem twarzy, przekazałem, że ma słuchać się doktora i iść spać. Zaśmiał się i posłał mi buziaka. Zarumieniony, odwróciłem od niego wzrok. - Proszę Naruto-kun, teraz możesz spojrzeć na swoje odbicie.

Odwróciłem się i szczęka mi opadła. Byłem stary. Nie do końca stary, ale starszy i to dużo! Mogłem mieć, z dwadzieścia sześć lat...

- Ile ja mam lat? - Zapytałem.
- Dwadzieścia siedem. Straciłeś pamięć z ostatnich dziesięciu lat. Sądząc po twoich reakcjach, poznajesz Sasuke, ale nie rozpoznajesz go jako swojego partnera. Na razie go o tym poinformuje i każę, mu być wobec ciebie ostrożniejszym. Lepiej, żebyś się nie denerwował. - Tutaj zrobił pauzę, żebym oswoił się z myślą, że straciłem dziesięć lat swojego życia. 

- Ponad cztery miesiące temu, miałeś wypadek, gdy wracałeś z imprezy, ze swoimi znajomymi. Uderzyła w Ciebie ciężarówka. Miałeś wiele złamań, więc utrzymywaliśmy Cię w stanie śpiączki farmakologicznej. Twoje kości, są już całe, jednak w szpitalu spędzisz, jeszcze co najmniej miesiąc. Twoja mama, jest w domu, czuje się dobrze, Twój tata się nią opiekuje. Bardzo widać, jak ją kocha. Gdy leżała w szpitalu, gdy go nie było, miała zapewnioną ochronę, całodobową. A Sasuke, nie odstępował od twojego łóżka. On sprawiał nam więcej zmartwień, niż twój stan zdrowia w pewnym momencie. Nie chciał spać, ani jeść, a o załatwianiu nie wspomnę. Resztę pytań, będę musiał zadać Sasuke, skoro ty nie pamiętasz, nic z przed wypadku. Chodzi o to, czy wy uprawialiście seks, ponieważ miałeś ślady współżycia na ciele i wewnątrz. Oczywiście, wszyscy założyliśmy, że to musiało się stać na dzień lub dwa, przed tym feralnym wypadkiem. 

Informacje, tyle informacji na raz, mnie przytłoczyło. Sasuke, moim partnerem, mama w domu. Przecież ona pracowała, właściwie cały czas nie było jej w domu. Tata?!?! Przecież ojciec miał nigdy nas nie chcieć. Lub nie inaczej, nie mógł o nas wiedzieć. Sasuke, martwił się o mnie?! Troszczył?! Wysyła mi buziaczki przez szybę i wyznaje, że mnie kocha... Zapadłem w ciemność.